Osobom przewlekle chorym niezwykle trudno jest utrzymać zawsze taką samą motywację do samokontroli. Im dłużej chorujemy, tym częściej rutyna nas pokonuje. Niestety nasze postępowanie ma duży wpływ na glikemie i ogólne wyniki, jakie osiągamy w leczeniu cukrzycy.
Schemat postępowania niemal w 100% jest u każdego z nas podobny:
złe samopoczucie, pogarszające się wyniki, diagnoza, strach, mobilizacja do działania (pilnowanie cukrów, wyliczanie posiłków, ruch, zdrowy tryb życia), pogorszenie wyników leczenia, strach, mobilizacja, rutyna itd...
Czy zwróciłeś/zwróciłaś uwagę na to, że z czasem tej naszej pełnej mobilizacji i świetnej samokontroli zostaje coraz mniej?
To zupełnie naturalne! Dzieje się tak, ponieważ upływ czasu pozwala nam oswoić swoje lęki, przyzwyczaić się do sytuacji, która przestaje być nowa. Choroby przewlekłe jak sama nazwa wskazuje mają do siebie to, że trwają przez dłuuuugi czas. Przyzwyczajamy się do sytuacji, dochodzi rutyna. Z czasem (nie ukrywajmy tego przed sobą) pojawia się przekonanie o własnej nieomylności, poczucie, że damy radę działać "na czuja". Przestajemy też aktualizować swoją wiedzę a zdarza się, że i parametry takie jak insulinowrażliwość czy przeliczniki nie są modyfikowane miesiącami.
W tym momencie mam dla ciebie dwie wiadomości: dobrą i złą.
Zła jest taka, że my, ludzie tacy po prostu jesteśmy. Tak mamy zaprogramowane nasze mózgi - robiąc ciągle to samo, przestajemy być uważni, chcemy, żeby zajmowało nam to jak najmniej czasu, po kilku (nastu? dziesięciu?) tygodniach odkrywamy, że drobne "kłamstewka" czy dowolność interpretacji naszych działań pozostaje niezauważona. Do tego dochodzi zmęczenie, wypalenie chorobą i okresowe spadki kondycji psychicznej, w których szukamy odpowiedzi na pytanie "dlaczego ja?". Spadki kondycji psychicznej zaś przeplatają się z okresami poczucia "wiem wszystko, idzie mi świetnie, mam super wyniki a moja hemo wymiata!", które chwilowo motywują a potem sprawiają, że dajemy sobie przyzwolenie, żeby spocząć na laurach.
Tak podobno działa umysł ludzki, więc czy można tu szukać winnego? Nie!
Dobra wiadomość z kolei jest taka, że podobno motywację można ćwiczyć jak mięśnie! Nie próbuję wcale pocieszać ani siebie, ani ciebie, ale... Podobnie jak z postanowieniem przejścia na dietę, możemy postanowić sobie, że OD TERAZ zaczynam się przyglądać swoim cukrom i temu jakie są kiedy jem, trenuję, śpię.
Z Cukromaniakiem właśnie jesteśmy na fali! Wiecie - on ma 10 lat i 8 lat stażu z cukrzycą plus 3 lata z celiakią. Ja jako jego rodzic mam podobny staż. Od kilku miesięcy odpuściłam nieco sobie a dziecku bardziej. Pomyślałam (a może czułam), że taki czas nam się należy. Nawet kiedy hemo skoczyła na 7.1 diabetolog pomógł nam się wytłumaczyć - dziecko sportowiec, trenuje, dużo je, rośnie. Ja widziałam jak moje dziecko jest ciągle głodne, sama po 10 latach zaczęłam żyć nie tylko dzieckiem i cukrzycą, bo i mój mózg potrzebował przełamania rutyny i odskoczni od bycia tylko matką.
W końcu dzisiejsza telewizyta w poradni diabetologicznej i rozmowa z diabetologiem oraz to, co wydarzyło się nieco później, znowu sprowadziło mnie na ziemię. Nawiązując do początku tego tekstu - stało się coś, co sprawiło, że wróciła mi mobilizacja i zmieniła się ocena naszej sytuacji!
W związku z koronawirusem i akcją #zostańwdomu przygotowałam odczyty, wagę, wzrost i inne dane dotyczące mojego dziecka, po czym o umówionej porze zadzwoniłam do naszej poradni diabetologicznej.
Wizyta przebiegała spokojnie, ja notowałam najświeższe zalecenia, rozmawiałam o insulinie Fiasp, zaświadczeniu lekarskim. Następnie zadałam dwa ważne dla mnie pytania: jaką mamy hemoglobinę oraz jaki jest wynik badania na obecność glutenu (tzn. transglutaminaza).
Hemo okazała się być 6,7, więc jest spoko (pomyślałam ufff, a on tyle żarł i te cukry takie były czasami bleee)
Transglutaminaza zaś świadczyła o tym, że gdzieś musiał wkraść się gluten (pomyślałam ufff, a on kiedyś zjadł masło, którym mąż posmarował glutenowy chleb, chciał frytki na mieście i tak dalej..).
I już znowu chciałam spocząć na laurach, kiedy usłyszałam:
1. Nie jest źle, ale widać, że sobie poluzowaliście - diabetolog przeanalizował nasze dawki i zauważył, że nie doszacowujemy posiłków, bo średnią cukrów mamy 156 mg/dl, a widać w kartotece, że jak był mały i teraz ma wbijaną taką samą dawkę na posiłki.
2. Dziecko tyje, rośnie, a ja nadal wbijam na kolację i śniadanie 1.5.
3. Nie da się ukryć, że gluten gdzieś się jednak wkradł - nie tyle, żeby był dramat, ale tyle, że po prostu widać, że zignorowałam jakąś czynność/zalecenie w diecie bezglutenowej.
4. Mamy dwa tygodnie luzu w domu i jest to świetny czas, żeby RAZEM Z DZIECKIEM przyjrzeć się temu co je i ile podaje insuliny. Fakt: Cukromaniak choruje tak długo, że już nie rozkminia dlaczego trzeba podać insulinę - dla świętego spokoju (własnego i mojego) podaje tyle ile pamięta/mu powiem/wydaje mu się, że będzie dobrze.
Po tej rozmowie, spojrzeliśmy na siebie z Cukromaniakiem. Wysunęłam wagę spod bezglutenowej deski do krojenia, sięgnęłam po notes i długopis.
Ważymy i zapisujemy! - powiedziałam do dziecka - Zastanów się jaki masz cukier i co chcesz zjeść na śniadanie. Po kolei wyjęliśmy z lodówki to co chciał, nakładał sobie na talerz tyle, ile planował zjeść. Każdą rzecz zważyliśmy, została zapisana.
Liczenie wszystkiego wspólnie z dzieckiem zajęło nam 15 minut, cukier spadł do 68, podaliśmy wyliczoną dawkę insuliny i zjadł śniadanie.
Zachęcona tym, że wkręcił się w taką analizę jedzenia zaproponowałam założenie zeszytu na posiłki, do którego jako wzór do liczenia wpiszemy to wspólnie przeliczone śniadanie. Zgodnie z jego życzeniem zeszyt otrzymał tytuł: Liczebnik Franka <3
Okazało się (ku mojemu przerażeniu), że licząc dokładnie, długo i po tak długiej przerwie, popełniłam podstawowe błędy!!
Nie wstydzę się ich, więc wklejam wam tutaj tę radosną twórczość. Jak zauważycie - notatki z zeszytu i notesu różnią się a my źle podaliśmy insulinę (to znaczy kalorycznie ok, ale źle ją podzieliliśmy!)
WNIOSEK: koniec z rutyną! Od dzisiaj "Liczebnik Franka <3" Będzie w stałym użyciu a moje dziecko przy moim bardzo dużym wsparciu będzie liczyło posiłki!
0 komentarze :