Od lat mam do czynienia z opieką nad diabetykiem. Nie mam wątpliwości że więź mamy i dziecka z cukrzycą typu 1. jest silniejsza niż mamy i zdrowego dziecka. Dlaczego?
Przede wszystkim dlatego, że choroba buduje jeszcze większą zależność dziecka od mamy - poprzez podawanie insuliny, przygotowanie posiłków, kontrolę, pytania, rozmowy. Przekłada się też na przykładanie większej uwagi do wychowania dziecka i przygotowywania go do samodzielnego życia.
W miarę jak mały diabetyk rośnie, zaczyna się jednak zupełnie naturalna walka o niezależność. Dziecko idzie do zerówki, szkoły, chce wyjść z kolegami na podwórko. Mama z kolei jest coraz bardziej zmęczona i spragniona spokoju, luzu, chwili dla siebie. Chwili bez cukrzycy, presji i myślenia o chorobie.
Nie każda z nas jest w stanie sobie poradzić z "wyluzowaniem". Nie wszystkie chcemy i potrafimy odpuścić w opiece nad dzieckiem. Nie lubimy dopuszczać do niej innych - nawet tych, którzy świetnie by sobie poradzili. Dzisiaj wiem, że robimy to z trzech powodów:
1. strachu
2. poczucia obowiązku
3. przekonania, że same wszystko wiemy i zrobimy najlepiej
I wiem to bardzo dobrze, bo ja sama zaliczałam podobne wyparcie do czasu, aż dotarło do mnie, że najzwyczajniej na świecie mam coraz starsze dziecko i pora zmienić swoje myślenie o nim, o sobie i o tym, że nikt tylko ja mogę się nim zająć.
Obaliłam wszystkie argumenty w swojej głowie:
Nie mam w nikim wsparcia i nikt nie potrafi się nim zająć - Halo! Ziemia do Marsa! Mam męża - moje dziecko nazywa go tatusiem i on jest za nie tak samo odpowiedzialny jak ja, ma takie same prawa i obowiązki :) Mam rodziców, którzy mnie kochają, bo jestem ich dzieckiem. Kochają swojego wnusia najukochańszego. Są i ciocie i wujkowie. Przyszła i szkoła. Ja już do szkoły chodziłam, drugi raz nie muszę.
Oczywiście w szkole siedziałam przez pierwszy miesiąc, by przekazać najważniejsze rzeczy wychowawcy i zainteresowanym nauczycielom - współpracowałam, wierzyłam w nich, chwaliłam. Widziałam bezsens mojego siedzenia tam już po 2-3 tygodniach. Widziałam jak Franek nie może rozwinąć skrzydeł ucznia, bo ciągle zerka w moją stronę.
Zarządzając dobrze cukrzycą nie muszę żyć w ciągłym strachu. Nie mogę jej ignorować - to jasna sprawa, ale mam milion przykładów dookoła mnie - tych dobrego i złego zarządzania cukrzycą, że wyciągam wnioski i nie muszę być sparaliżowana strachem ani wynagradzać mojemu dziecku czekoladą, zabawkami, pobłażaniem, przymykaniem oka z powodu tego, że jest chore.
Tylko ja się nim mogę dobrze zająć? Guzik prawda. Lepsze cukry ma z obcymi niż ze mną. Mnie już gubi rutyna, wypalenie, zniechęcenie, zapominalstwo i tak dalej...
MIMO TEGO, co już wiem i co w mojej głowie, odrywanie plastra boli :P ZAWSZE! Zwłaszcza, gdy ma się dziecko takie jak moje, lubiące stosować terror emocjonalny w stylu:
"Pa mamusiu... Kocham cię... Będę tęsknił.... Będziesz tęsknić? To tylko jeden dzień, nie martw się.... Życzę ci miłego dnia.... Miłej podróży.... Tak bardzo cię kocham.... To przytulmy się jeszcze raz...."
I tak dalej :) Stoi, mruga tymi ślepiami, macha drobnymi gałązkami. A ja co? A we mnie się gotuje, bo znowu daję się robić w konia emocjom! Bo za 5 minut zadzwonię do mojej jakże zestresowanej mamy, zapytam "Płakał?" i usłyszę: Coś Ty, jak tylko odjechałaś to tak zaczął szaleć, że nie mogę go opanować... Czekaj... Franeeeek, Glukoza... Pompa piszczy... Już jestem, ile mu dać na dwie strzałki w dół?"
Tak, bo wśród dzieci są takie, co będą się od nas opędzały jak od muchy (a my nad nimi będziemy krążyć jak te plujki pospolite nad ulubioną przekąską) i takie, co to zrobią wszystko, żeby nas ze sobą skleić ("co kropelka sklei sklei żadna siła nie rozklei...").
No, i u mnie jest tak, że dziecka klej trzyma a ja już chcę go sprayem popsikać, żeby puścił :P
I temu służą takie weekendy jak ostatni. Okazja była nie lada, bo spotkanie i szkolenie w Fundacji dla dzieci z cukrzycą, na które czekałam już od dłuższego czasu :)
Jako matka szukająca wolności, a podburzona przez męża, postanowiłam, że opuszczę swoje dziecko na całe dwa dni. Babci przyda się odświeżenie relacji z wnukiem, dziecku zmiana otoczenia, mnie wolność, mężowi żona! Jak postanowiłam, tak zrobiłam.
Pożegnanie wyglądało jak wyżej, ale przysięgam wam, żadna gula w gardle mi nie stanęła - wysłuchałam litanii dziecka z kamiennym sercem i jeszcze nigdy tak radośnie i szybko nie machałam do niego z samochodu! Mąż prawie z piskiem opon ruszył spod domu babci zostawiając ich wszystkich machających daleko w tyle.
Podstawowe przykazanie:
Ja nie dzwonię. Wy dzwonicie - tylko wtedy, kiedy trzeba.
Tutaj pewnie nie powinnam się przyznawać, ale autostrada do Łodzi była nasza :P Łódź była nasza. Gluten był mojego męża - w końcu mógł się oddać najskrytszym pragnieniom kulinarnym.
A ja? A ja w końcu poszłam do teatru i zobaczyłam najprawdziwszą sztukę. I nie była to bajka ani wycieczka szkolna. I nikt nie powiedział mi, że chce siku w najważniejszym momencie. Nikomu nie zapikała pompa. W kawiarni mogłam zamówić kawę z pianką na wierzchu, której nikt mi nie siorbał! I sernik dyniowy bez ważenia, liczenia, zastanawiania się czy jest w nim gluten i dobra proporcja energetyczna białek i tłuszczów.
Poczułam taki zew wolności, że normalnie miałam ochotę zrobić sobie tatuaż upamiętniający ten wyjazd (na szczęście to nie tak łatwo, tatuaż musi poczekać :P ) i z całą pewnością nie miałby on NIC wspólnego z cukrzycą mojego dziecka!
I nawet po tak intensywnym dniu, kiedy jechaliśmy z mężem SAMI do Warszawy, wcześnie rano, trochę niewyspani, było nam ze sobą tak lekko i wesoło. Beztrosko. Bez cukru. Bez pompy.
Czy to oznacza, że jesteśmy złymi rodzicami? Czy powinniśmy się tego wstydzić?
NIE! To oznacza, że jesteśmy całkiem normalnymi ludźmi, którzy poza dzieckiem chcą mieć swoje życie. Naprawdę nie mieliśmy wyrzutów sumienia, że babcia zajmuje się dzieckiem i być może jest niewyspana. Odeśpi już niedługo a my wrócimy do naszego trybu życia sprzed wyjazdu. A że dziecko tęskni? Okey, tęsknota to też dobre uczucie (chociaż okazało się, że nie aż tak bardzo tęsknił :P). A co jeśli usłyszę, że jestem złym, nieodpowiedzialnym rodzicem? Przeżyję :)
I pewnie najważniejsze pytanie, czy tęskniłam za swoim dzieckiem: NIE, nie miałam na to czasu. To były tylko dwa dni!
A teraz mam dla ciebie kilka wskazówek, które powstały w oparciu o doświadczenia własne i zdobytą wiedzę:
1. Od początku zadbaj o to, żeby diabetykiem opiekowały się różne osoby: mama, tata, babcia, ciocia. Nie izoluj ich świadomie, staraj się przełamywać ich strach.
2. Zadbaj o to, żebyście nie byli ciągle razem - jeśli masz małe dziecko z cukrzycą przyzwyczaj je, że wychodzisz do drugiego pokoju, na krótkie zakupy (zostawiając pod opieką taty lub babci).
3. Nie zaniedbuj relacji z mężem - zwłaszcza kiedy pojawi się cukrzyca dużo rozmawiajcie o swoich emocjach. Postarajcie się współpracować, znajdźcie trochę czasu dla siebie, chociaż wieczorem, kiedy dziecko już śpi pobądźcie razem bez telefonów, komputerów itd., porozmawiajcie o czymś innym niż choroba.
4. Daj sobie prawo do wyjścia na kawę/ spotkanie z koleżankami, nawet samotne pochodzenie po sklepach czy wyjście na jogę. Nawet jeśli to będzie jedna godzina w tygodniu - niech to będzie twoja twarda zasada - umów się, że przez tę 1-2 godziny w tygodniu mąż, babcia, dziadek, przyjaciółka zajmie się twoim dzieckiem. To da się zrobić!
5. Zabieraj dziecko w miejsca, gdzie może się bawić bez ciebie - bawilandia, małpi gaj. Szukaj takich atrakcji, gdzie ty sama spokojnie usiądziesz i napijesz się kawy a dziecko spędzi czas z rówieśnikami.
6. Rób wszystko, żeby pokojowo i na zasadzie dobrej współpracy dogadać się ze szkołą i przedszkolem. Jeśli widzisz, że ich postawa jest nieprzejednana, zmień placówkę. Zwykle jednak pozytywne nastawienie, brak paniki, otwarte podejście i chęć współpracy są bardzo pomocne w dogadaniu się z dyrektorem i wychowawcą. Nie zgadzaj się na siedzenie pod salą czy w sali z dzieckiem. To jest niedobre dla dziecka i ciebie i zupełnie niepotrzebne.
7. Ciesz się tym, co robisz dla siebie i nie miej wyrzutów sumienia. Nie czuj się winna, kiedy najdzie cię myśl, że jest ci dobrze, gdy masz odpoczynek bez dziecka. Mamy prawo do takich emocji. I wcale nie jesteśmy zobligowane do bycia 100% mami i nie zawsze musimy lubić bycie mamą. Jesteśmy też kobietami, żonami, pracownikami, mamy swoje ulubione rytuały itd.
0 komentarze :