Zazwyczaj nie pojawiam się na wyjazdach i zjazdach cukrzycowych, ale wzięcia udziału w projekcie Federacji Diabetyków "Żadna mama nie może być z cukrzycą sama" nie mogłam sobie odmówić. Czas, który spędziliśmy w Rytrze był niezwykle intensywny!
Kiedy powiedziałam do Męża "Kochanie, zapisałam nas na wyjazd Mama nie może być z cukrzycą sama. Wiąże to się z wyjazdem do hotelu i weekendem z innymi rodzinami cukrzycowymi w Rytrze", odpowiedział podejrzliwie: OK... Kiedy wytłumaczyłam jaka jest idea projektu miał moment zwątpienia - "Ja nie umiem tych wymienników...". No nie umie, bo jesteśmy na kaloriach (które przyznaję też potrafi średnio wyliczać :P). Wiedziałam jednak, że taki wyjazd da nam bardzo dużo - bezcenny jest kontakt z innymi rodzicami i przyglądanie się temu, jak inni opiekują się swoimi dziećmi z cukrzycą. Osobiście liczyłam bardzo na rozmowę z psychologiem, dr Iwoną Gryniuk-Toruń i jej pomoc w rozwiązaniu pewnych spraw związanych z Franiem, celiakią i mną samą.
Franka, rzecz jasna nie trzeba było namawiać - pobiegł po swój zielony plecaczek, wrzucił glukometr, glukozę, jabłko, krakersy, wodę i zgłosił gotowość do wyjazdu
Przyznaję, że ostatecznie do Rytra jechałam z pewną obawą. Wiedziałam, że do Federacji Diabetyków zgłosiło się wiele rodzin. Niestety dowiedziałam się też, że wielu ojców odmówiło przyjazdu i udziału w spotkaniu. Zastanawiałam się czy po tylu latach z cukrzycą jest jeszcze co u nas zmieniać i nad czym popracować. Okazało się, że ten wyjazd wiele zmienił w naszej rodzinie i chociaż nie mogłam narzekać wcześniej, wzmocnił kontakt Franka z Tatą, a mojemu Mężowi dodał jakby więcej cukrzycowej pewności siebie. Teraz mogę to śmiało napisać - wielki szacun dla wszystkich Mężczyzn, którzy przyjechali do Rytra!
Na miejscu poznaliśmy mnóstwo wspaniałych ludzi, nawiązaliśmy znajomości, fantastycznie się zintegrowaliśmy. Mamy były naprawdę wspaniałe i otwarte na wypoczynek! Ogromną zaletą tego wyjazdu było to, że... zabrano nam dzieci :) A co lepsze - wcale nas to nie zmartwiło :P Piątkowe popołudnie poświęciliśmy na integrację i zostaliśmy poinformowani, że każdy uczestnik projektu musi zaliczyć zadania, za które otrzyma punkty, co bardzo nas zaintrygowało! Wcześniej jednak każdy tata musiał "wejść" do projektu zakładając sobie wkłucie!! Był strach, pot, krew i nerwowe żarciki, ale ostatecznie nikt się nie wyłamał. Kiedy dzieci zobaczyły, że tatusiowie założyli sobie wkłucia, posypały się pytania" zemdlałeś? płakałeś? Zrobiłeś to bez znieczulenia? Wow! A to masz takie prawdziwe z igłą???". Było widać podziw w tych młodych oczkach!
Franek zaraz po kolacji skorzystał z krytego basenu w Perle Południa, a potem... Przyznam się do tego, że przebraliśmy go w piżamę, i zostawiliśmy leżącego w łóżku z telefonem, a sami poszliśmy się integrować w towarzystwie 18+
Sobota była wyjątkowo intensywna. Po przepysznym śniadanku mamy miały warsztaty wzmacniające z psychologiem, a ojcowie z dziećmi zabrali się za... Przygotowanie drugiego śniadania. W przerwie warsztatów każda z nas otrzymała wielką porcję sałatki owocowej! Było pysznie, ale zbyt dużo, a trzeba było zjeść wszystko, bo przecież dumne dzieci nam w gęby patrzyły :P
Podczas, gdy relaksowałyśmy się w grocie solnej i zaliczałyśmy kolejne trudne zadania (trzeba było pójść na wylosowany przez siebie zabieg - masaż stóp, masaż głowy, manicure itd), ojcowie z dziećmi zaliczali zadania z aktywności fizycznej i wiedzy teoretycznej o cukrzycy. I muszę przyznać, że żal mi tyłek ścisnął, gdy zobaczyłam na zdjęciach, jak cudnie się wszyscy bawili. W tym czasie ja siedziałam w wyciszonej, chłodnej grocie solnej i czułam się jakoś tak... dziwnie, nienaturalnie! To chyba było uczucie relaksu, o którym kiedyś czytałam :P
Dzieci miały też animacje pod opieką edukatorów, animatorów i pielęgniarek. Warsztaty psychologiczne oczywiście nie ominęły naszych mężów. I nie wiem co im Pani Iwona zrobiła/powiedziała, ale do sali wchodziło kilkunastu chojraków, nerwowo żartujących, że nie mają nic do powiedzenia, a wyszła grupa fajnych, ciepłych i uśmiechniętych facetów. Co się działo w owej sali konferencyjnej nie wiem, bo podobno "co wydarzyło się w Vegas, zostaje w Vegas".
Atrakcją dla tatusiów była niedzielna wycieczka do parku linowego. Oj co tam się działo!! Tatusiowie wyrwali na swoje trasy, dzieci rozpierzchły się po swoich, a my... Mogłyśmy iść na spacer, posłuchać śpiewu ptaków... Ja ten czas wykorzystałam na rozmowę z psychologiem. Muszę przyznać, że z pozoru niewinna pogadanka stała się punktem zwrotnym w moim życiu (mam nadzieję, że kiedyś zdobędę się na odwagę, żeby o tym napisać.... cierpliwości ;) )
W tym miejscu chcę podziękować firmie Roche, czyli wszystkim znanej marce Accu-Chek, która wsparła Federację i sprawiła, że wszyscy fantastycznie się bawiliśmy i ten wyjazd będziemy wspominać jeszcze bardzo długo!
W tym miejscu chcę podziękować firmie Roche, czyli wszystkim znanej marce Accu-Chek, która wsparła Federację i sprawiła, że wszyscy fantastycznie się bawiliśmy i ten wyjazd będziemy wspominać jeszcze bardzo długo!
Kilka osób pytało mnie czy warto pojechać na taki wyjazd i czy to coś daje. Śmiało mogę napisać, że TAK. Projekt "Żadna mama nie może być z cukrzycą sama" jest absolutnie wyjątkowy i naprawdę działa! Do Rytra przyjechało kilkanaście różnych rodzin - jedne pogubione, inne po traumatycznych przeżyciach, a jeszcze inne szczęśliwe. Początkowa niepewność i rezerwa tatusiów z każdą minutą spędzoną w Rytrze topniała, w niedzielę na wyjazd dostaliśmy już nie tylko piękne dyplomy (każdy z nas zajął oczywiście pierwsze miejsce!) , ale i ciepłych fajnych facetów. Każdy z nich był bardzo (!) zadowolony z wyjazdu.
Nic jednak nie mogło się równać z pełnią szczęścia naszych dzieci! One dostały zrelaksowane mamy, zobaczyły, że tatusiowie są supermenami i mogą na nich liczyć. Nawiązały też nowe przyjaźnie między sobą i wykorzystały czas w hotelu Perła Południa w dwustu procentach.
0 komentarze :