logo

DX2 - warsztaty w Lizbonie

By | czwartek, czerwca 30, 2016 4 comments

Staram się być na bieżąco ze zmianami i nowościami w diabetologii. Od kiedy w naszym domu jest cukrzyk, chcę jak najlepiej i jak najbardziej świadomie układać nasze życie. Kiedy pojawiła się okazja, aby uczestniczyć w warsztatach w Lizbonie zastanawiałam się kilka dni czy mogę sobie pozwolić na takie szaleństwo...

Największym problemem było dla mnie zostawienie Franka i to, czy rodzina sobie poradzi z niesfornym cukrzykiem. Moim czytelnikom i znajomym wyjazd jawił się jak bajka i super okazja by oderwać się od codzienności i odpocząć. Nic bardziej mylnego - to były tak naprawdę cztery najbardziej intensywne dni w ciągu ostatnich miesięcy. Sporą część czasu spędziliśmy w podróży (a ja bardzo, naprawdę bardzo boję się latać samolotami!!). Dzisiaj z satysfakcją mogę napisać, że te 4 dni wykorzystałam w stu procentach - warsztaty, rozmowy ze specjalistami, początek testów Freestyle Libre. W tym całym szaleństwie znaleźliśmy czas również na zwiedzenie Lizbony - a przynajmniej jej niewielkiej części, bo to miasto jest przecież olbrzymie!
Cukromania i Mama Bloguje - mamuśki zawsze trzymają się razem :P
Przede wszystkim muszę Wam napisać, że jako Polacy dumnie reprezentowaliśmy swój kraj podczas meczu z Niemcami :) Wiwaty i nerwy towarzyszące meczowi budziły ogromne zainteresowanie Portugalczyków!
Przede wszystkim jednak pojechaliśmy tam, by się szkolić i wymienić doświadczeniami. Byli blogerzy diabetologiczni z Polski, Grecji i Portugalii. Sportowcy i aktywiści. Żyjący z cukrzycą typu 1, cukrzycą typu 2, insulinoopornością i ja - mama cukrzyka, która dumnie reprezentowała wszystkie cukrzycowe mamy :) I jak na mamuśkę przystało słyszałam wszystkie pomiary cukrów, alarmy w pompach, czujnym okiem odnotowywałam podawanie insuliny, wysokie i niskie cukry. Widziałam też migającą na czerwono lampkę pompy 640g, schowanej pod ubraniem :P Spokojnie możecie mnie uznać za psychiczną, ale jak to określiła Adriana z Ja, cukrzyk! - mogłabym być mamą wszystkich cukrzyków :P
Na warsztatach bardzo dużo mówiło się o motywacji i podejmowaniu decyzji. Nie bardzo rozumiem dlaczego portugalscy edukatorzy kładli na to aż tak duży nacisk, wolałabym się skupić na zupełnie innych sprawach związanych z życiem cukrzyka. Sprawę motywacji i podejmowania decyzji zostawię jednak na odrębny wpis ;)
Ogromne wrażenie wywarła na mnie szkoła dla cukrzyków. Znajdowało się w niej pomieszczenie przygotowane do szkoleń kulinarnych. Edukatorzy i cukrzycy mogą więc w praktyce poćwiczyć komponowanie posiłków a przy okazji w przyjemny sposób przyswoić wiedzę z zakresu zasad zdrowego odżywiania. Tam też odbyły się nasze warsztaty kulinarne z Masterchefem, czyli Damianem Kordasem. Dla mnie strzał w dziesiątkę i szczerze mówiąc mogłabym tam gotować dzień i noc, zwłaszcza w tak miłym portugalsko-greckim towarzystwie. Danie, które gotowaliśmy wspólnie z Mastechefem postaram się zaprezentować niedługo na blogu :) Już teraz jednak mogę Wam napisać, że była to niezwykle zdrowa i pyszna kulinarna podróż!

Najcenniejsze dla mnie osobiście było spotkanie z Miłoszem Brzezińskim. Miałam przyjemność porozmawiać z Nim osobiście już podczas kolacji, a potem uczestniczyć w warsztatach. Niezwykle ciekawy i inteligentny człowiek. Mówił wiele mądrych i ciekawych rzeczy, które dały mi do myślenia, uświadomiły kilka ważnych spraw a także pomogły zmienić podejście do otoczenia oraz spraw związanych z pomaganiem innym ludziom. Warsztaty okraszone były sporą dawką humoru i wieloma celnymi uwagami na temat blogowania i życia ;)
Wizyta w APDP, czyli Stowarzyszeniu Ochrony Diabetyków w Portugalii była dla mnie ciekawym przeżyciem. Będąc tam, przez cały czas myślałam "Jejku, kiedy u nas tak będzie?! Dlaczego u nas tak nie może być?!". Ośrodek, który zajmuje się wyłącznie diabetykami. Niemal natychmiast po zdiagnozowaniu cukrzycy ma się w nim wizytę. Na terenie ośrodka znajdują się diabetolodzy, podolodzy, okuliści, neurolodzy, pediatrzy, kadriolodzy i każdy z nich pracuje tylko z cukrzykami. Cukrzyk jest tutaj badany od A do Z i ma zapewnioną pełną opiekę i profilaktykę powikłań cukrzycy. Na miejscu wykonuje się wszystkie możliwe badania i leczy powikłania osób z cukrzycą typu 1 i 2. Jest mnóstwo pielęgniarek diabetologicznych, edukatorek. Naprawdę marzę o takim przynajmniej jednym ośrodku w Polsce, gdzie cukrzyk będzie mógł liczyć na 100% uwagi, zrozumienia i pomocy. Ciekawe jest też to, że 90% personelu to młodzi lekarze i pielęgniarki, którzy nie boją się wdrażać nowoczesnych technik leczenia i testować osiągnięć techniki. Na terenie obiektu znajduje się też Muzeum Cukrzycy, gdzie mogłam zobaczyć ewolucję igieł i strzykawek, penów, leków, notesów. Widziałam nawet glukowatcha, czyli zegarek-glukometr :D

W całym tym cukrzycowym szaleństwie znalazł się czas na zobaczenie chociaż kawałka Lizbony. Starałam się zobaczyć jak najwięcej i wspólnie z Wiolą (moja ukochana Mama Bloguje), nałaziłyśmy się przeokrutnie. Nie było jednak marudzenia - to był nasz czas :) Zachwyciła mnie przede wszystkim architektura. Lizbona to miasto, w którym zawsze idzie się albo z górki albo pod górkę. Niewiele jest płaskich miejsc :P Niestety krótki pobyt i zaledwie kilka godzin czasu wolnego pozwoliło nam na zobaczenie jedynie niewielkiego ułamka miasta i posmakowania kilku dań. Dla mnie najciekawsze były budynki obłożone piękną ceramiką - połyskiwały w słońcu przykuwając uwagę. Miałyśmy okazję wjechać windą Św. Justyny ponad miasto i podziwiać jego panoramę z wysokości 45 metrów. Podziwiałam więc widok na zamek Św. Jerzego, plac Rossio i dwie sąsiadujące ze sobą dzielnicę. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie zobaczyła rzeki Tag - naprawdę ogromnej!
Katedra Sé w Lizbonie


winda Św. Justyny
Terreiro do Paço z widokiem na Łuk Triumfalny i zamek Św. Jerzego w tle
zamek św. Jerzego w Lizbonie
zdj. Jan Urbanowicz
widok na rzekę Tag, Lizbona, zdj. Jan Urbanowicz

Pobyt krótki acz intensywny wspominam bardzo miło. Cieszę się, że dzięki firmie Abbott mogłam poznać wielu fajnych ludzi i dowiedzieć się więcej na temat urządzenia, które już niedługo będzie podbijało rynek polski. O Freestyle Libre, pisałam Wam już TUTAJ i obiecuję, że już niedługo ukażą się nowe artykuły.

A na koniec zachęcam Was do odwiedzenia stron internetowych moich nowych blogoznajomych - naprawdę warto!!
Jan Urbanowicz
Ja, cukrzyk!
Mama Bloguje
Insulinooporność
Blue Sugar Cube
dietolog.eu
Nowszy post Starszy post Strona główna

4 komentarze :

  1. Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz komentarz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! Super sprawa taki wyjazd!
    A z innej beczki - jakie już masz długie włosy! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. hehe, twardo zapuszczam, ale nie wiem jak długo wytrzymam tę intensywną pielęgnację mojego blondu :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Żyć nie umierać31 sierpnia 2016 20:10

    Intensywnie spędzony czas na tym wyjeździe miałaś! Ale cieszę się że się przemogłaś, choć boisz się latać, poleciałaś, tam i jesteś bogatsza w nowe wiadomości i nowe umiejętności :) Dzielna Ty!

    OdpowiedzUsuń