autorką rysunku jest słodka Zuzia, lat 6 |
Bajka o smutnym penie
Na diabetologii można zobaczyć
dużo ciekawych rzeczy. Jest to oddział całkiem inny, niż wszystkie w szpitalu.
Kiedy tam będziesz, rozejrzyj się dookoła. Na pewno wiele rzeczy cię
zainteresuje. Być może nawet zauważysz smutnego pena, który chowa się gdzieś w
szpitalnej szufladzie... Nie znasz tej historii?? No to ci ją opowiem!
Wieczorami na oddziale zawsze
ktoś płakał. Robił to jednak tak cichutko, że prawie nikt go nie słyszał.
Prawie, bo jedna z pielęgniarek, pani Kasia, usłyszała cichutkie zawodzenie.
Nie było to żadne z dzieci, wszystkie już smacznie sobie spały. Nie dało jej to
jednak spokoju, bo pani Kasia nie lubiła, kiedy ktoś był smutny i płakał.
Wsłuchała się więc uważnie w odgłosy oddziału i... Okazało się, że płacz dobiegał
z szuflady, w której były rzeczy przeznaczone dla małych cukrzyków. Pani Kasia
ostrożnie otworzyła szufladę i zobaczyła w niej... płaczącego pena!
-
Ojej, a co to za cuda?? Przecież peny nie płaczą?! To
niemożliwe... – wyszeptała do siebie, żeby nie obudzić dzieci.
Pen płakał naprawdę! Tak
bardzo, że z przymocowanej do niego igiełki, kapały insulinowe łezki... Pani
Kasia przetarła oczy ze zdziwienia, nie wierzyła w to, co widzi, ale było jej
tak bardzo żal smutnego pena, że w końcu wzięła go do ręki.
-
Nie smuć się! Dlaczego płaczesz? – zapytała
-
Wszyscy się mnie boją! – pożalił się i zaczął płakać jeszcze
bardziej.
-
Nie boją się ciebie, tylko nas! – szybko odpowiedziała malutka
igiełka
-
Nieprawda! Dzieci płaczą i krzyczą na mój widok. Nie lubią,
kiedy jestem w pobliżu. A ja tylko chcę się z nimi zaprzyjaźnić – zawodził
mały, żółty pen – Nie chcę, żeby dzieci się mnie bały. Nie taka jest moja rola
i jest mi bardzo, tak bardzo smutno, że nikt mnie nie lubi!
-
Nie płacz malutki, postaramy się jakoś temu zaradzić. Na tym
oddziale jest dużo dzieci, ale przecież nie wszystkie się ciebie boją –
powiedziała pielęgniarka Kasia i zamykając szufladę powiedziała do siebie – Już
ja coś wymyślę...
Pani Kasia całą noc myślała nad
tym, jak może pokazać dzieciom na swoim oddziale, że pen wcale nie jest taki
straszny! W końcu ułożyła bardzo
sprytny plan....
Zaraz po śniadaniu, zaprosiła
wszystkie dzieci do sali zabaw, rozdała im kartki, kredki i poprosiła o
namalowanie kolorowych penów. Dzieci miały je ozdobić i pokolorować. Przy okazji
urządziła sobie z nimi pogawędkę o zastrzykach. Opowiedziała też historię o
smutnym penie, który chciał mieć przyjaciół. Dzieci bardzo uważnie jej
wysłuchały.
-
A ja lubię peny i się wcale nie boję zastrzyków – przyznała
Zosia. Rzeczywiście dziewczynka wcale nie płakała przy porannym podawaniu
insuliny.
-
Jak to?? Nie boisz się? Mnie za każdym razem chce się płakać
kiedy myślę, że pen mnie ukłuje. Nie lubię zastrzyków! – powiedział zdziwiony
Jasiek, który miał pompę.
-
Przecież to wcale nie boli! Trzeba tylko usiąść i przestać się
bać, ale w magicznego pena nie wierzę! – odparła Zosia
-
Masz rację Zosiu, nie powinniśmy się bać penów bo one są naszą
pomocą – pani Kasia uśmiechała się do dziewczynki – a teraz mam dla was
naprawdę magiczną niespodziankę. Pokażemy nasze rysunki komuś wyjątkowemu!
Zdziwicie się komu!
Wyszła z sali, wyjęła z
szufladki małego, smutnego pena i wróciła z nim do dzieci. Kiedy położyła go na
stole, pen ani drgnął. Myślała, że to, co wydarzyło się w nocy, było tylko
snem, ale... to przecież niemożliwe...
-
Halo, penie, teraz możesz powiedzieć coś dzieciom. Nie bój się
ich! – wyszeptała. Dzieci niepewnie patrzyły na panią Kasię. Myślały, że
zwariowała! Mówiła do pena i chciała, żeby się poruszył!? Szaleństwo! – no
dalej malutki, nie bój się!
-
Pen się nas boi? Przecież to my się boimy zastrzyków! –
wykrzyknął Krzyś!
Nagle przedmiot wystrzelił w
górę, zrobił dwa fikołki – FIK, MIG, trzask! Dzieci aż otwarły szeroko oczy ze
zdumienia. Ten pen naprawdę się ruszał.
Trzask, prask! Tak fikał i się
kręcił, że wszystkie dziecięce rysunki uniosły się w powietrze! Kiedy opadły na
stół, stanął na jednym z nich.
-
Jaki ja jestem piękny! Cały brokatowy! A tam? Wyjątkowo
kolorowy! Naprawdę tak mnie widzicie? To dlaczego się mnie boicie!?– podskoczył
do małej Zosi, którą dobrze pamiętał. Dziewczynka wcale się go nie bała.
-
Jesteś ładny penie, ale jak to się dzieje, że do nas mówisz i
brykasz po tym stole? – zapytał Jaś.
-
Nie jest mi miło kiedy na mój widok płaczecie i chowacie się
pod łóżko – znowu zapłakał, z igiełki wypłynęła insulinowa łezka.
-
Wasz strach i wielki smutek pena, sprawiły, że otrzymał on
magiczną moc. To dzięki niej zaczął żyć. Jak inaczej mógłby wam powiedzieć co
czuje? O uczuciach trzeba szczerze rozmawiać – powiedziała pani Kasia
-
No właśnie... Ja chcę się tylko z wami zaprzyjaźnić! Nawet z
tymi z was, którzy mają pompy. Chcę tylko, żebyście zrozumieli jedną rzecz,
jestem tutaj dla waszego dobra i wspaniałego samopoczucia. Zawsze mogę wam
pomóc – powiedział pen.
-
Jak i kiedy możesz nam
pomóc? – zapytał zaciekawiony Krzyś
-
Jestem przydatny, kiedy wasze wkłucie albo pompa nagle się
zepsują. Pomogę też kiedy będziecie bardzo głodni, a wysoki cukier nie pozwoli
wam nic zjeść. Wtedy wystarczy wziąć mnie do ręki, założyć maleńką igiełkę i
podać sobie insulinę w fałdkę na brzuchu. Cukier szybko spadnie, poczujecie się
znacznie lepiej – pen fiknął na rękę Jasia i zapytał – Będziemy przyjaciółmi?
-
To prawda! Pen ma rację! Nie musimy używać go codziennie,
kiedy mamy pompę, ale warto się z nim zaprzyjaźnić i wiedzieć, że zawsze nam
pomoże, gdy inne urządzenia nas zawiodą! – przytaknęła Zosia.
-
Będziemy przyjaciółmi!! Hurra!!– wykrzyknęły dzieci.
Zrozumiały, że jest im potrzebny w codziennym życiu i nie muszą się bać
malutkiego ukłucia. Każde z nich chciało zostać przyjacielem magicznego pena.
W tej samej chwili otwarły się
drzwi sali zabaw i wszedł do niej lekarz. Wszyscy z emocji aż podskoczyli.
Nawet pielęgniarka Kasia!
-
A co się tutaj dzieje? Widzę, że bawicie się w najlepsze!–
zapytał wesoło.
Krzyś, Jaś i Zosia spojrzeli na
stół. Pen wrócił do swojego magicznego świata. Leżał bez ruchu na ich
rysunkach. Doskonale słyszał każde wypowiedziane słowo, ale mocno zaciskał
oczka i zasłaniał igiełkę. Nawet nie drgnął. Dzieci popatrzyły na lekarza, a
potem znów na pena. Było im smutno, że ich magiczny przyjaciel tak nagle
zniknął w swoim świecie.
-
To jest nasza tajemnica!! – powiedział Krzyś. Lekarz podrapał
się po głowie.
-
Pen powinien być przyjacielem każdego cukrzyka. Dorośli też
ich używają i wcale się nie
boją maleńkich igieł –
powiedział i poszedł dalej.
-
Dzieci zabrały rysunki, żeby zawiesić je na swoich łóżkach.
Kiedy przychodziła na to pora,
widziały się z penem. Tyle, że już wcale się go nie bały, były bardzo dzielne.
Czasami któreś z nich widziało żółty uśmiech, czasami ten niewielki przedmiot
puszczał do nich oczko. Opowiadały swoim kolegom historię o smutnym penie, ale
jak to zwykle bywa, nikt im nie wierzył...
Takie magiczne rzeczy dzieją
się na oddziałach diabetologicznych. A może twój pen też ma magiczną moc?
>>>KONIEC<<<
Autor: Karolina Klewaniec
Korekta: Wojciech Zielonka
Uwielbiam Twoje bajki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Buziaki dla Calineczki!
Usuń