Jutro miną 3 lata naszego życia z cukrzycą. Piszę naszego, bo to nie jest tylko choroba mojego dziecka. To jest choroba całej naszej rodziny. I chociaż nie pogodziłam się z nią (aż tak dobrze to pewnie nigdy nie będzie), jestem jej wdzięczna za kilka rzeczy...
Nasz świat zupełnie inaczej mógłby dzisiaj wyglądać, gdyby nie to, co wydarzyło się te 3 lata temu. Wyobraźcie sobie, że wszystko co do tej pory osiągnęliście i czym żyliście.... znika. Budujecie swój świat na nowo. Krok po kroku, żyjąc jak robot. Robot, który płacze. Humanoid.
Tamte dni, kiedy podłączone do kroplówek, nieprzytomne, śmierdzące acetonem i insuliną dziecko leżało na moich piersiach (bo w szpitalnym łóżku absolutnie nie chciał spać), wcale się nie zatarły. Bez cienia wątpliwości mogę napisać, że były to najcięższe dni w moim życiu, które doprowadziły mnie do granic moich psychicznych (i fizycznych) możliwości. Cukrzyca przeprowadziła mnie na drugą stronę.
W zeszłym roku nasze sprawy wyglądały tak: Co zmieniły te dwa lata z cukrzycą
W ciągu ostatniego roku odbyliśmy wszyscy kolejną długą podróż.
W zeszłym roku nasze sprawy wyglądały tak: Co zmieniły te dwa lata z cukrzycą
W ciągu ostatniego roku odbyliśmy wszyscy kolejną długą podróż.
Nie oszukujmy się, bez cukrzycy żyłoby nam się dużo lepiej, ale czy ja byłabym szczęśliwsza? Pewnie gnałabym codziennie na 6 rano do przedszkola z zaspanym, marudzącym dzieckiem.
Pewnie nie widziałabym go przez przynajmniej 10 godzin na dobę i w tym czasie nie miała chwili na to, żeby się zastanowić, jak mój syn się czuje.
Pewnie nie doceniałabym tych wszystkich ludzi... dobrych ludzi, których mam wokół siebie.
Pewnie nie doceniałabym tak bardzo tych chwil spokoju, kiedy wszystko jest naprawdę dobrze.
Pewnie nie walczyłabym jak lew o tę naszą cholerną normalność, która jest nią z pozoru - dla innych.
Pewnie nie musiałabym się zastanawiać czy torebka, która mi się podoba kosztuje 30 czy 230zł. I czy zmieści się w niej saszetka z glukometrem.
Pewnie byłoby mnie stać na dużo więcej rzeczy, których nie mam teraz. Tak naprawdę wcale mi ich nie brakuje.
Pewnie miałabym milion drewnianych problemów, tak z braku laku, żeby sobie ponarzekać. Teraz nie mam na nie czasu :)
Ale to, czego mi dała cukrzyca najwięcej to mój czas z dzieckiem, który był i jest naprawdę najpiękniejszy w moim życiu. Czas, który normalność bez choroby mogłaby mi wydrzeć bezpowrotnie. Tego, że mogę siedzieć w domu z dzieckiem nigdy nie będę żałować. Nie, nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia. Nie, nie jestem leniem śmierdzącym.
Cukrzyca dała mi też więcej emocji. Dzięki niej przeżywam bardziej, czuję mocniej, doceniam wszystko jak nigdy przedtem. Ukształtowała mi fajne, mądre dziecko, które nie traci dzieciństwa (na to nie pozwolę nigdy), ale też nie jest pierdołowate, niokiełznane czy zupełnie nie radzące sobie bez mamy. Z chudego "zdrowego" 2-latka przepoczwarzył się w fajnego, mądrego, słodkiego 5-letniego chłopca, który właśnie na mnie patrzy swoimi wielkimi, pełnymi miłości oczami :) Kiedy tylko zaczęliśmy leczenie moje dziecko zaczęło się normalnie rozwijać, rosnąć, zaczął mówić! Kocham go jak wariatka i zrobię dla niego wszystko! Przysięgam!!!
No i przyznam się Wam do czegoś.
Nadal wyję. Są wieczory i noce, że wyję jak bóbr.
Są dni, że jestem wściekła jak osa. Chciałabym się wypisać z tego całego słodkiego życia.
A czego robię mniej?
Użalam się nad sobą i dzieckiem mniej. Teraz już widzę, że nie ma sensu.
Nie mierzę tak często cukru.
Rzadziej korzystam z wagi kuchennej.
Myślę o cukrzycy, ale nie tak często w ciągu dnia.
Nie panikuję... Tylko w wyjątkowych sytuacjach, kiedy jest naprawdę groźnie. Na szczęście takich sytuacji jest coraz mniej.
Tak, to są nasze 3 lata słodkiego życia.
Sama prawda, to co napisałaś. Podziwiam Cię, bardzo. Jesteś bardzo dzielna.
OdpowiedzUsuńŻyczę Wam, aby kolejne lata były coraz lepsze!
OdpowiedzUsuńSłodko- gorzkie refleksje, tak jak całe życie matek słodkich dzieci. Nieważne ile lat trwa choroba, jak sobie z nią radzimy, na ile jesteśmy przygotowane do walki o normalność. Jest ciągła huśtawka, są pozory normalności, ale tej normalności brakuje. Ja mam jeszcze dwóch starszych zdrowych chłopaków i byłego męża, którego temat cukrzycy u jego dziecka ledwo dotyczy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę spokoju w przyszłości, stabilnych cukrów i nadziei- może w końcu ktoś z naukowców rozprawi się z tą zmorą
Czasem też nachodzą mnie takie refleksje... Z każdym kolejnym rokiem będziemy coraz silniejsze! :)
OdpowiedzUsuńDieta jest kluczem zarówno w cukrzycy typu I, jak i II. Sama cierpię na chorobę autoimmunologiczną i wiem, jak ważne jest jedzenie. Polecam też Pani zapoznać się z pewną optymistyczną historią lekarki chorującej właśnie na cukrzycę typu I: http://paleosmak.pl/2016/01/ja-i-moja-cukrzyca-typu-i/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia :)