logo

5 rzeczy w życiu, które cukrzyca zmienia na zawsze

By | czwartek, sierpnia 06, 2015 2 comments
zdj. Julia Klewaniec, http://juliaklewaniec.blogspot.com/


Czy wiecie jak bardzo zmieniło się nasze życie 3 lata temu? Oczywiście, że wiecie - pisałam Wam o tym nie raz. 13 sierpnia miną 3 lata. Od 3 lat naszym życiem zarządza (raz mniej a raz bardziej) cukrzyca typu 1. Mimo wszystko dzisiaj jest u nas inaczej niż rok czy dwa lata temu. Dzisiaj, tak całkiem na zimno i obiektywnie, chcę Wam napisać, o zmianach, które z nami zostały i towarzyszą mi w każdej dobie życia Frania.


Jestem ciekawa jak to widzą inni rodzice dzieci z cukrzycą. Wbrew temu, co widać na co dzień i co sami nie raz i nie dwa powtarzamy osobom "z zewnątrz", cukrzyca to choroba upierdliwa. Bez dwóch zdań! Zmian w naszym życiu odnotowałam "dzięki" niej mnóstwo, ale dzisiaj napiszę o 5 moim zdaniem najważniejszych. Takich, które zostaną ze mną chyba do końca życia.

Po pierwsze

Patrząc na produkt, jedzenie, gotowe danie nie zastanawiam się już nad tym jaki ma smak. Widząc gruszkę, jabłko czy spaghetti nie myślę o tym czy będzie smaczne, słodkie, kwaśne, twarde czy miękkie. Nie zastanawiam się czy będzie nam smakowało. O czym więc myślę?
Ile dana porcja ma kalorii, ile w niej jest białek, tłuszczu i węglowodanów. Czy powinnam podać bolusa prostego czy złożonego. Na jak dużą porcję powinnam pozwolić mojemu dziecku i jak odbije się ona na jego cukrach. Patrzę na porcję i widzę ile kalorii ja za chwilę zjem, ile zje mój mąż a ile Franek.

Od 3 lat jedzenie nie jest dla nas wielką przyjemnością jak było wcześniej. Nie jest też tylko sposobem na zaspokojenie głodu. Jest teraz czymś znacznie więcej. Regulatorem cukrów. Odbieram je bardziej biologicznie, mechanicznie, dobieram i komponuję je z rozsądkiem. Przyznam szczerze, że czasami mnie to męczy. Czasem chciałabym powiedzieć Frankowi "A tam dziecko - jedz co chcesz!". No a tak się po prostu nie da.

Po drugie

W ciągu tych trzech lat niezliczoną ilość razy budziłam się w środku nocy i oblewał mnie zimny pot. To nie minęło z czasem. Zrywam się w nocy z łóżka i biegnę do pokoju mojego dziecka. Sprawdzam czy jest ciepły, czy ma spocony nosek, czy jest blady... czy oddycha. W myślach karcę się za takie napady paniki i czarnych myśli. Za każdym razem mierzę cukier a potem całuję paluszek. Przyznam szczerze, że kilka razy moje przeczucie/panika uratowały sytuację. Wstaję też czasami w nocy żeby po prostu na niego popatrzeć, pogłaskać po głowie i dodać sobie samej otuchy.
Podejrzewam, że takie lęki będą towarzyszyły mi już do końca życia, nawet kiedy mój syn będzie samodzielny, będzie spał w swoim domu, obok swojej żony. Ja w nocy będę się nagle budzić i zastanawiać czy ma dobry cukier, czy go zmierzył, czy nic mu nie jest.

Po trzecie

Samodzielność. W pewnych sprawach związanych z cukrzycą Franek musi już teraz być samodzielny. To on musi myśleć o tym, nad czym jego rówieśnicy nawet się nie zastanawiają. 
Moim zadaniem jest założyć mu wkłucie i schować cały sprzęt pod ubraniem
Jego zadaniem jest pilnować, żeby nie zahaczyć o coś drenem, nie upaść na tyłek, kiedy ma na nim wkłucie, ale również to, żeby dren nie owinął się za bardzo wokół ciała bo wtedy miejsce wkłucia będzie go bolało.
Moim zadaniem jest dawać mu świadomość produktów, jedzenia, wiedzę o insulinie i cukrze.
Jego zadaniem jest samodzielne podejmowanie decyzji kiedy nie ma mnie w pobliżu. Wiele razy słyszałam jak mój 5-latek uświadamia dorosłych "Wie Pani, ja teraz tego nie mogę zjeść. Mam cukrzycę. Zapytam mamy albo zjem jak będę miał niski cukier." Sam. Powtarzał to już wielokrotnie.

Po czwarte

Myślenie o dziecku, nawet jeśli jest pod opieką kogoś innego. Kiedy jedzie do babci, idzie z tatą na spacer czy po prostu idzie do sąsiadów, żeby pobawić się z ich dziećmi. Nie zastanawiam się nad tym czy jest grzeczny, nie martwię się o to, że upadnie i nabije sobie guza. Myślę o tym czy ma dobry cukier, czy poradzi sobie bez mojej wiedzy. Myślę, że najgorsze dopiero przed nami - pójście do szkoły, okres dojrzewania, czas, w którym moja kontrola nad cukrzycą będzie coraz luźniejsza... To będzie prawdziwy test dla mnie i dla Franka. Przy okazji przyznam się Wam, że zupełnie inaczej myślę o moim dziecku niż przed chorobą. Nie chodzi o nadopiekuńczość... Myślę o nim jako o dziecku, które już teraz musi sobie poradzić, musi być mądrzejsze, dojrzalsze, podejmować niektóre decyzje samo, a przy tym to ja muszę pamiętać, że on ma tylko 5 lat!

Po piąte

Pamięć absolutna. Każdego dnia zapamiętuję i powtarzam sobie milion dziwnych rzeczy, o których inne matki nawet nie mają pojęcia. Muszę pamiętać jakie Franek ma przeliczniki na dany posiłek, żeby zmierzyć cukier, jaka jest jego wrażliwość na insulinę, ile insuliny dostał i kiedy jadł, kiedy zmienić wkłucie i sensor, ile kalorii jest w 100g danego produktu. Muszę pamiętać, żeby wziąć ze sobą na spacer glukozę, glukometr, zapas pasków i glukagon (zastrzyk życia w razie W) - na każde wyjście. Czasami zastanawiam się jak w moim mózgu to wszystko zdołało się pomieścić w tak krótkim czasie. I kiedy ten mój mózg eksploduje :)

To jest taki mój TOP5, ale jestem pewna, że Wy drodzy rodzice dopiszecie do tej listy jeszcze wiele zmian, które zaszły w naszym i Waszym życiu, kiedy pojawiła się cukrzyca!
Zachęcam Was też do przeczytania artykułu: Coming out cukrzycowej mamy


Nowszy post Starszy post Strona główna

2 komentarze :

  1. Jak wiesz, temat znam tylko dzięki temu, że znam Was, ale jedno o czym piszesz jest mi bliskie - te nocne paniki. Gdy Szymon miał roczek o mało nie umarł w nocy z powodu dramatycznie wysokiej gorączki. Akurat się obudziłam (choć uważam, że to Anioł Stróż mnie obudził). Co by było, gdybym się nie obudziła? Syn nie wołał, nie krzyczał, po prostu się zbudziłam, by zobaczyć, że wręcz parzy, ma drgawki i brak świadomości...
    Od tamtej pory, boję się choroby nocą. Nawet lekka gorączka jest dla mnie powodem, by spał w naszym łóżku i żebym mogła monitorować sytuację. Zawsze jest strach. Taka fobia.

    OdpowiedzUsuń
  2. 100% racji. Mój Filip ma 10 lat, choruje od listopada ub.r. Mam jeszcze dwóch starszych synów- ich życie też się mocno zmieniło i niekoniecznie są z tego zadowoleni. Co gorsza wszyscy mamy świadomość, że już nigdy nie będzie jak dawniej. Co chwila nowe problemy i wyzwania, zdobywanie kolejnych szczytów, zaliczanie kolejnych dołków.
    Blog jest fantastyczny, piszesz rozsądnie i bardzo edukacyjnie, za co gorąco dziękuję, bo nieraz przydały się nam różne informacje. Pozdrawiam- Aga

    OdpowiedzUsuń