... urlop pełną gębą! Ponieważ jestem na urlopie, tematy poważne się mnie nie imają. Internety też się mnie nie łapią. Nawet media się mną nie interesują... No, chyba że w samochodzie, kiedy to przejeżdżam z punktu A do punktu B i radio akurat złapie falę. Nie wiem jaka będzie jutro pogoda ani co nasz rząd nowego uchwalił.
Aktualnie żyję dylematami takimi jak:
Kawa czy herbata do śniadania?
W góry wyjść jutro czy pojutrze?
Co podać do jedzenia Franiowi?
Uciąć sobie drzemkę nad rzeką czy w przyczepie :P
Dziecka nie mam. Tak po prostu. Wyprowadziło się ode mnie do sąsiedniej przyczepy, w której mieszkają jego rówieśnicy. Wpada jak bomba i pyta mnie tylko:
- Mamo, a czy ja mogę u nich chleb z dżemem?
- Pokaż cukier... możesz, tylko przyjdź później po insulinę!
- Hurrraaa!!!!! - I już go nie ma
Wraca z dzióbem umorusanym jak niemowlę. Cukry ma idealne. Na śniadanie jajecznica lub kanapka z dżemem. Na drugie - LODY. Każdego dnia na obiad życzy sobie pierogi (na szczęście trafiliśmy na źródło pysznych, domowych pierogów) i pomidorową oczywiście. Na podwieczorek LODY. Na kolację parówka z szynki z grilla albo naleśniki. Tak sobie korzysta!
O! Właśnie wpadł, spakował swój worek z zabawkami i koc
- Franek, co tam robisz?
- Nic!
- Chcesz się napić?
- Nie! Na razie mamo, idę do koleżków!
No cóż... w końcu mam w domu (w przyczepie?) 5-latka! O mamie sobie przypomina tylko kiedy chce iść na lody a o tacie, kiedy chce się kąpać w rzece. Sielanka - mówię Wam!
Nawet Mąż mnie nie denerwuje. Przydaje się tutaj bardzo - drewno na ognisko przez rzekę przeprawi, grilla sprawnie rozpali, zawiezie nas gdzie trzeba :P W zamian wieczorami może wypić tyle piwa, ile ten jego chudy brzuch zmieści haha
Mieliśmy nigdzie nie wyjeżdżać w tym roku. Niestety nie potrafimy tak usiedzieć w jednym miejscu. Wylądowaliśmy znowu w Pieninach, na polu namiotowym, gdzie po deszczu pojawia się błoto a kibelki są co chwilę zapchane. Ustawiliśmy się na "końcu świata", z dala od tłumów, nad rzeką, wśród drzew, z widokiem na góry. W miejscu pięknym, którego nikt nie chciał przygarnąć.
Już niedługo napiszę Wam jak wspaniale nasz urlop się zaczął. Sobotni wieczór literacki, spotkanie z pisarką i moją koleżanką Katarzyną Targosz, czyli Matką na Szczycie. Na razie napiszę tyle, że było magicznie. A zdjęcia i relację zamieszczę wkrótce.
Jest tylko jeden, bardzo poważny minus urlopu i otaczającej mnie natury. Nie chce mi się. Dosłownie nie chce mi się ćwiczyć. Codziennie sobie to obiecuję - po śniadaniu trening! I nic. Zamiast treningu drugie a nawet trzecie śniadanie w postaci gałki loda "na mieście". Chodzimy za to sporo. Może nie po takich najprawdziwszych górach, bo wyprawy na Trzy Korony, do Doliny Białej Wody i Wąwozu Homole czy do Morskiego Oka i Zakopanego, mamy dopiero zaplanowane. Obawiam się jednak, że możemy nie zdążyć hehe
No i spotkania z dziewczynami "stąd" - Kinią i Kasią, na które nie mogę się już doczekać! Tyle w temacie "co się u nas dzieje". Cieszę się, że ten (mimo wszystko nie planowany) wyjazd nam wypalił!
Rozbrykany maluch! :D
OdpowiedzUsuńDobrze, że jest samodzielny i zazdroszczę mu tych lodów i kanapki z dżemem - mi niestety nie wolno ;(
ojej, no i jak tu tak żyć bez lodów w te upały?!? ;( A Franio rozbrykany... jak zawsze :)
UsuńWypoczywajcie, należy Wam się! A my wkrótce do Was dołączymy - choć na chwilkę:) A tak w ogóle, gdybyście tylko mieli ochotę, to zapraszamy do nas na grilla!:)
OdpowiedzUsuńNo ja już czekam, czekam i doczekać się nie mogę! :D
Usuń