logo

Bajka o chłopcu, który zbierał gwiazdy

By | poniedziałek, kwietnia 13, 2015 40 comments

Za górami, za lasami żyła sobie Mama. Mama miała Męża. I razem mieli malutkiego Syna. Drobniutkiego i radosnego jak pchełka... Mama bardzo kochała swoją rodzinę. Każdego wieczora, całowała swojego Synka w czoło i mówiła:- Dobranoc Królewiczu, śpij spokojnie i miej piękne sny...


Każdego ranka opowiadali sobie o tym, co im się śniło. O kolorowych słoniach, skakaniu po tęczy, wycieczkach i przygodach, które wywoływały uśmiech na ich twarzach. Właściwie to Mama opowiadała Synowi, bo on choć był już całkiem duży, jeszcze nic nie mówił. Pewnego dnia, całą Rodziną, pojechali na wycieczkę - spakowali namiot, materace, zabawki i wszystko to, co jest potrzebne, aby piknik był udany. Kiedy przyjechali na miejsce, rozbili swoje obozowisko i Syn spokojnie bawił się swoimi zabawkami, Mama zauważyła, że coś jest nie tak. Chłopczyk wyraźnie schudł, zrobił się bladziutki a jego skóra była cienka jak kartka papieru. W jej sercu pojawił się niepokój, zastanawiała się co takiego się dzieje z Synem, że znowu zamiast urosnąć, on jakby zmalał. Postanowiła obserwować go przez kilka następnych dni....

Chłopiec bardzo często prosił o picie - w dzień i w nocy, zdarzało się, że budził się z krzykiem i tak płakał do samego rana... Nie umiał jeszcze mówić, więc Mama nie wiedziała co mu dolega... Z dnia na dzień syn ucinał sobie coraz dłuższe drzemki. Jadł za trzech, pił za pięciu, ale siły nie miał. Na jego niegdyś zaokrąglonej buźce, wielkie i okrągłe zostały już tylko oczka. Oczka, które nie błyszczały jak kiedyś...

Pewnego dnia, Mama postanowiła zabrać Syna do lekarza. Okazało się, że tego ranka, jej najukochańsze dziecko nie ma siły na to by podnieść główkę z poduszki czy utrzymać butelkę z mlekiem... Leżał tak i patrzył na nią swoimi wielkimi, okrągłymi oczami... Nie umiał mówić, więc nie wiedziała co mu dolega.

Kilka godzin później byli już w szpitalu. Płakali wszyscy, bo okazało się, że ich najukochańszy Syn jest bardziej słodki niż inne dzieci. Jego słodycz nie wynikała tylko z tego, że był naprawdę ładnym i grzecznym dzieckiem. Wynikała z jego choroby, która tego dnia stała się jego towarzyszką życia na zawsze...

Po kilkunastu ciężkich dniach, przyszedł czas, kiedy Mama i Syn ze szpitala mogli wrócić do domu. Wróciło z nimi jeszcze coś... Piętno choroby, z którą musieli nauczyć się żyć. Mimo tego, Dziewczyna każdego wieczoru znajdowała w sobie mnóstwo siły. Nawet udawało jej się uśmiechać - tylko do Syna. Wieczorem klękała przy łóżku Syna, jak zawsze całowała go w czoło, kiedy ten zasypiał i mówiła:
- Boże, dziękuję Ci, że mi go dałeś. Dziękuję Ci, że mi go nie zabrałeś. Teraz daj mi siłę, a Jemu dobre zdrowie.

Czas mijał szybko i Syn rósł sobie spokojnie pod czujnym okiem Rodziców. Pewnego dnia, zaraz po obudzeniu przybiegł do swojej Mamy, przytulił ją i powiedział:
- Mamusiu, miałem dzisiaj piękny sen!
- Co Ci się śniło kochanie?
- Śniło mi się, że latałem... byłem tam wysoko w gwiazdach i zbierałem je dla innych dzieci...
- Naprawdę, jak to latałeś??
- No tak latałem, bo byłem aniołkiem. I wiesz Mamusiu, nie miałem insuliny...

Wiedziała jak kruche jest życie, przypomniał jej się tamten dzień, kiedy pojechali na biwak... W oczach wezbrały łzy, mocno przytuliła swojego syna, odsunęła wszystkie inne troski i powiedziała do siebie... A może i kogoś więcej:
- Dziękuję za to, że mi go nie zabrałeś...*

*Tak też się stało u nas kilka dni temu... Nie będę Wam pisała ile emocji znowu we mnie wezbrało. Może i jestem jakaś szczególnie przewrażliwiona, ale czasami w takich własnie "drobiazgach" dostrzegam prawdziwe szczęście. Dostrzegam to co mam... Kogo mam... I od tego czasu nic innego się nie liczy!

← Starszy post

Zdjęcie rodzinne - jak go nie robić :P

Nowszy post →

Co zdrowego ostatnio jadłaś? Zdrowe odżywianie jest łatwe!

Strona główna