logo

Nie stracić żadnej z chwil

By | poniedziałek, marca 23, 2015 7 comments

Pięć lat to kawał czasu. A ja ciągle myślę, że to sen. Najczęściej sen wariata... Śnię rzeczy, które jeszcze pięć lat temu były tylko w sferze moich marzeń, ale też i koszmary, które powodują, że czasami mam nadzieję się obudzić. 

Od kiedy tylko dowiedziałam się o istnieniu Frania, przez moje życie przewinęło się kilka trąb powietrznych, jedno tsunami i kilka porządnych wichur. Pojawiły się emocje zupełnie nowe dla mnie jako kobiety. I nie będę Wam pisać o miłości, trosce i tych wszystkich słodkopierdzących uczuciach.

Nikt mnie nie uprzedził, że macierzyństwo to najcięższa fucha świata. Wśród ochów i achów znajomych, w poradnikach nie wyczytałam między wierszami, że nie jest wcale takie kolorowe, piękne, pachnące. Miałam to szczęście, że bardzo szybko zostałam sprowadzona na ziemię - już w ciąży, dokładnie 30 grudnia 2009 roku. Tego dnia zaczęłam walkę o życie Frania - nie swoje, bo moje mnie wtedy nie obchodziło.

Moje macierzyństwo to ciągłe wzloty i upadki, hektolitry wylanych łez, godziny oczekiwania, miliony porozrzucanych i nieuporządkowanych myśli. Straciłam pierwszych 10 dni życia Franka i w dniu, kiedy w końcu mogłam z nim być już na zawsze, przysięgłam sobie, że nie stracę już żadnej chwili. Nigdy więcej...

Za tydzień minie 5 lat... Piąte urodziny Franka. I wiecie co? Udało mi się to! Naprawdę udało mi się uchwycić, zapamiętać wiele chwil. Jest ciężko, naprawdę ciężko czasami. Cukrzyca nie należy do najłatwiejszych chorób. Ciągle towarzyszy mi strach o życie mojego dziecka a głowę świdrują myśli o tym, jak to będzie. Uczucie żalu i straty towarzyszy mi za każdym razem, kiedy muszę się z nim rozstać. Franek jest szczęśliwy, kiedy z autkiem pod pachą wyrusza do babci. Pamiętam każdy jego uśmiech, kiedy odjeżdżał na swoim rowerku z tatą na spacer. On był radosny, a ja nagle odczuwałam ogromną pustkę.

Patrzę na moje dziecko i mówię do siebie: Zapamiętaj ten moment, szybko! I są to chwile różne. Pełne Franiowego skupienia kiedy stawia wierzę z klocków, kiedy robi korek ze wszystkich samochodów, które ma. Wyraz jego twarzy, kiedy wkładam mu do buźki kostkę czekolady a on tak nagle się rozpromienia. Moment, w którym do jego wielkich oczu napływają łzy bo coś się nie udało albo czegoś tak mocno pragnie... tak jak ja kiedyś.

Przyznam... szczerze przyznam, nie spodziewałam się, że macierzyństwo to aż tak ciężka sprawa. Nie byłam i chyba nadal nie jestem przygotowana na ten ogrom emocji, które mnie spadają - od tych dobrych, po te najgorsze. Ale jedno wiem na pewno - przez tych 5 lat swojego życia moje dziecko było i jest szczęśliwe. Zrobiłam i zrobię wszystko dla niego, żeby tak zostało już na zawsze. Bez względu na cenę, którą być może kiedyś przyjdzie mi zapłacić. 

Za tydzień Franio po raz kolejny zdmuchnie piątką świeczkę na swoim torcie... Pierwszą, drugą, trzecią i czwartą pamiętam jakby to było wczoraj. On będzie szczęśliwy, niecierpliwy, rozgadany a ja desperacko będę starała się nie uronić ani chwili. Będę ronić łzy wzruszenia i wdzięczności dla losu. Będę łapała każdy moment, bo już za dużo straciłam. Straciłam radość bycia w ciąży bez powikłań i 10 pierwszych dni życia mojego dziecka. Ból fizyczny i powikłania odebrały mi pierwszy szczęśliwy, wspólny rok.

Nie stracić ani jednej chwili więcej to mój cel nadrzędny.




Nowszy post Starszy post Strona główna

7 komentarzy :

  1. Pieknie napisane :) Moja córka ma 5,5 roku - nawet nie wiem kiedy to umknęło mimo iż 5lat spędziłam z nią w domu :) życzę synkowi życia pełnego zdrowia i uśmiechu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, czas pędzi coraz szybciej, dlatego tak ważne jest, żeby zatrzymywać go, spowalniać i doceniać :)

      Usuń
  2. Zawsze powtarzam, że macierzyństwo to wyłączne uczucia skrajne. Pamiętam jak kiedyś ktoś podzielił się ze mną koncepcją "pereł": są takie chwile kiedy wszystko wydaje się idealne. Trzeba taką chwilę złapać i zachować jak drogocenną perłę

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że można na chwilę się zatrzymać. Wcisnąć życiu "PAUZA" i przez moment cieszyć się niezarejestrowanym przez zegary szczęściem...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Slicznie napisalas, wczoraj Cie odkrylam i moglabym juz tak bez przerwy czytac i czytac ;)
    Ja mam tröjeczke dzieci i tak samo nie wyobrazam sobie bez nich zycia... dwie cöreczki i malego synusia, ktöry jest nieco inny i potrzebuje nas nieco wiecej.. jak ja ich strasznie koooocham... dzieci nadaja zyciu sens... zycze Waszej rodzince jeszcze mase takich niezapomnianych chwil ;)

    OdpowiedzUsuń