Dzisiaj zachęcam do wypróbowania bajecznego przepisu Nigelli Lawson. Bardzo lubię Nigellę i z przyjemnością patrzę jak czaruje w kuchni. Często żałuję, że niektórych produktów nie ma u nas lub są bardzo drogie. Zachwyciły mnie jej muffiny czekoladowo-wiśniowe, które robię zawsze wtedy, kiedy mam ochotę kogoś obdarować czymś robionym od serca.
Muffiny czekoladowo-wiśniowe nie tylko rozpływają się w ustach, ale też pachną niesamowicie. Ten, kto będzie podążał za ich zapachem jest po prostu zgubiony! Co ciekawe, cukrzyca Frania bardzo dobrze je toleruje. Dzisiaj, wspólnie z siostrą, po raz kolejny zabierzemy się za ich pieczenie. W mojej kuchni zrobi się znowu czekoladowo, wiśniowo, słodko-gorzko i pachnąco. Dokładnie tak jak lubię!
Składniki na 12 wilgotnych muffinek
125g masła
100g gorzkiej czekolady
1 słoik dżemu wiśniowego (max 300g, najlepiej wybrać taki, który ma spore kawałki wiśni)
ok 100g cukru/ksylitolu - można mniej, można nieco więcej - radzę spróbować masę!
szczypta soli
2 jajka
150g mąki pszennej (z inną mąką nie wychodzą takie dobre ;(
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
Po kolei:
Włóż masło do garnka i powolutku rozpuszczaj. Połam czekoladę uderzając nią o blat i dodaj do rozpuszczonego masła i jak się rozpuści wyłącz zupełnie palnik i zdejmij garnek na deskę. Do masy dodaj słoiczek dżemu, cukier i stale mieszając, roztrzepane jajka. Masa nie może być zbyt ciepła, żeby jajca się nie ścięły, ale dżem i pozostałe składniki obniżają jej temperaturę. Do wymieszanej masy dodaj stopniowo mąkę z proszkiem i sodą. W momencie zrobi się delikatna i puchata.
Wypełnij formy na muffinki do 3/4 wysokości. Muffiny Nigelli nie wyrastają mocno. Muszą się piec w 180 stopniach, 25 minut, ale radzę czuwać i wbijać wykałaczkę ;)
A wykończenie?? Równie bajeczne jak babeczki :) Polewa ze 100g gorzkiej czekolady rozpuszczonej w kąpieli wodnej i połączonej ze śmietaną kremówką (100g). Na górę wiśnie kandyzowane, ale i bez nich wszystko smakuje doskonale!
PS. dodam jeszcze, że mnie z tej proporcji wychodzi zazwyczaj 18 mniejszych muffinek. Robię je mniejsze ze względu na Frania :)
PS. dodam jeszcze, że mnie z tej proporcji wychodzi zazwyczaj 18 mniejszych muffinek. Robię je mniejsze ze względu na Frania :)
ale narobiłaś mi niesamowitego smaka:)
OdpowiedzUsuńsą wspaniałe - naprawdę!
UsuńUwielbiam Nigellę. Mam jej jedną książkę. Koniecznie muszę wypróbować ten przepis. :)
OdpowiedzUsuńMnie też Nigella zawsze intrygowała. Głupio to zabrzmi...., ale babka jest po prostu w moim typie haha
Usuń