Czy wiecie do jakich rzeczy jest w stanie posunąć się śpioch? W ciągu kilku ostatnich lat opanowałam chyba wszystkie triki, które pozwalają mi zyskać kilka dodatkowych minut w łóżku. Jestem śpiochem. Cenię sobie sen nad wszystko, a w ciągu ostatnich lat przekonałam się, że nie ma nic ważniejszego dla mojego organizmu.
Pierwsze bezsenne nocki zaliczałam w szkole i na studiach. Nauka i życie towarzyskie pochłaniały tyle czasu, że nie starczyło go na sen. Wtedy jednak (pewnie dlatego, ze byłam młodsza), brak snu nie był aż tak dokuczliwy. Później nie było problemu, bo moje dziecko uwielbiało się wylegiwać i spać nawet do 10 rano. Ale, tak naprawdę zaczęłam go cenić dopiero, kiedy Franek zachorował. A potem to już była masakra, bo o ile Franio mógł smacznie spać, ja wstawałam po kilka, kilkanaście razy w nocy. Nawet kiedy brałam go do naszego łóżka, o spaniu nie było mowy. Ze strachu.
Sen - jak przeżyć jego brak
Przez pewien czas było nawet ok, bezsenne noce wykorzystywałam produktywnie - pisząc teksty albo... sprzątając mieszkanie (bez odkurzania oczywiście). Baterie jednak wyładowały się po kilku miesiącach i szybko zaczęłam mieć dosyć takiego trybu życia. Ile można nie spać? A właściwie spać tak mało, żeby nie dać organizmowi szansy na regenerację?! U mnie trwało to 1,5roku! I nie wiem czy dłużej dałabym radę ;) W tym czasie:
- chodziłam półprzytomna - jak neptyk, miałam napady narkolepsji i... naprawdę można spać z otwartymi oczami :)
- byłam szaro-zielona ze zmęczenia - horror, jeszcze trochę i zmieniłabym się w Czesia z tego filmu o muchach i ich władcach...
- pamięć krótkotrwała przestała istnieć. Nie pamiętałam co Mąż mówił do mnie 2 minuty wcześniej, nie pamiętałam ostatniego pomiaru cukru.
- zaczęłam cierpieć na zobojętnienie - tak tak, to chyba każdy wie, że stan niewyspania to taki stan, w którym ma się totalnie wszystko w dupie! Myślę, że nie ruszyłoby mnie nawet lądowanie kosmitów na naszym balkonie a mojemu mężowi mogłaby wyrosnąć druga głowa... pewnie i tak bym nie zauważyła :P
- byłam totalnie rozwalona psychicznie i fizycznie, rano trzęsłam się jak galareta i odnotowywałam coraz częstsze wybuchy złości.
Jest mi o tyle trudniej, że:
A - Nie potrafię spać w ciągu dnia! Jeśli jest jasno - nie zasnę i tyle!
B - jestem typem SOWY, czyli wolę dłużej posiedzieć wieczorem (zazwyczaj idę spać około północy), a rano dłużej pospać
Sen to zdrowie!
Ponieważ teraz wiem jak ważna jest każda minuta, ba, nawet sekunda spania, uciekam się do różnych sztuczek, żeby opóźnić wstawanie :P
Do porannego spania przygotowuję się wieczorem. Myję i układam włosy, żeby nie robić tego rano. Szkoda, że niezdrowo jest kłaść się w makijażu i pełnym ubraniu - to rozwiązałoby kwestię poświęcenia czasu na poranne malowanie i ubieranie :P
Przed pójściem spać zaglądam na cukry Frania, jeśli są niższe, ale jeszcze w normie, daję mu trochę glukozy, tak, żeby móc spać te 2,5-3 godziny ciągiem - bez pobudek. Sprawa jest skomplikowana - muszę odmierzyć tyle glukozy, żeby cukier nieznacznie się podniósł (by nie zaliczyć spadku po godzinie) i nie przekroczył 200mg/dl (przy tej wartości uruchamia się alarm w sensorze :P).
Rano mój sen przerywa brutalnie budzik. Wyłączam go i udaję, że sprawy nie było. No i dopóki nie było przedszkola to nie było sprawy. Teraz nawet się Wam nie przyznaję ile razy zdarza mi się wyskoczyć z łóżka dosłownie w ostatniej chwili! Dobudzenie Franka (który sen ma zazwyczaj niedźwiedzi), zajmuje mi sporo czasu. Wychodzi ze swojego łóżka i idzie do naszego a ja mogę gadać i gadać.
Potrafię iść spory kawałek drogi do przedszkola z zamkniętymi oczami - dosypiając jeszcze chociaż 2 minuty :P
Odsypiam w weekendy i przed 9:00 rano NIKT nie jest w stanie mnie obudzić!Po prostu mnie nie ma! Nie odpowiadam na żadne szepty typu "mamooo, otwóz ocy, mamooo, siku". Franek dorobił się podestu i dzięki niemu jest na tyle duży, że sam może zapalić światło i się obsłużyć :P
W pierwszych miesiącach po okresie 1,5 rocznego braku snu, wspomagałam się lekami. Uwierzcie mi - nie tak łatwo jest znowu przestawić się na tryb spania. Nawet jeśli jest się baaaaaaaardzo zmęczonym. Na szczęście leki dostępne w aptekach wystarczyły i pomogły mi się przestawić.
Świadomy sen
Mimo to, nadal mam wrażenie, że jeszcze nie odespałam tego czasu, kiedy snu w moim życiu było jak na lekarstwo. Zaczynam się zastanawiać nad tym, czy świadomy sen nie byłby rozwiązaniem :P Wiecie, nie tak jak to było w Incepcji (polecam - film niesamowity!), ale kurczę taka godzinka w ciągu dnia, zanim Brzęczek wróci z przedszkola... czemu nie? W tym wieku matka chyba ma prawo do wygody i dbania o siebie, co nie? :D
Bardzo przyjemny i inspirujący blog! Jeśli szukasz pomysłu na ręcznie robione drobiazgi zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńhttp://useful-crafting.blogspot.com/ :) pozdrawiam!
bardzo Ci dziękuję :) mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej i znajdziesz inspirację na kalendarz adwentowy w najnowszym wpisie :D Oczywiście zaproszenie przyjęte :D
Usuń