Muszę to dzisiaj z siebie wyrzucić. Jak to mówię - muszę to wyrzygać. Tak po prostu. Są dni w naszej chorobie, kiedy nienawidzę cukrzycy z całego serca. I jest to gigantyczna nienawiść. Marzę o tym, żeby odpiąć pompę dziecku, wyciągnąć sensor, wypierniczyć je przez okno i rzucić do nieba "Widzisz? On jej nie ma! Jest zdrowy! ZDROWY!!!". Rzucić wyzwanie i dać kopa w dupę, ale takiego bolesnego. Ale komu? Bogu, losowi, sobie samej, komuś z moich lub męża popapranych złym genem przodków?
Glukagon - jeszcze nie czas na zastrzyk życia
A potem patrzę na Frania jak z podkrążonymi oczkami, niewyspany robi korek ze swoich mini autek. Tak, jakby nic się w nocy nie stało. Nie mówi o tym, ja nie pytam. Nie pytam dlaczego nie spał. Ja pewnie też bym nie spała, gdyby ktoś co 15 minut wyciągał mi pompę z saszetki i wpychał glukozę. Są chwile kiedy podaję ją drżącymi rękami. I są chwile, kiedy obok glukozy kładę Glukagon. Kładę go tam i błagam w duchu, żeby jeszcze trochę z nami pobył. Żebym tylko nie musiała go użyć. Jeszcze nie... bo udało się dwa lata, to może jeszcze trochę się uda.
I jak sami widzicie - zbyt wysokie cukry to problem. Bo zjeść nie może, bo biegać nie powinien, bo dzieci w przedszkolu jedzą czekoladkę a on teraz właśnie zjeść jej nie może. Możesz wiedzieć wszystko o cukrzycy, a ona i tak może cię przechytrzyć!
Ale prawdziwy problem to zbyt niskie cukry. Takie na niebezpiecznej granicy, których nie potrafisz podnieść. I dochodzisz do takiej granicy, że dziecko już więcej wypić nie może. Nie chce cukierka. Chce spać i najlepiej masz mu dać spokój! Możesz płakać, grozić, błagać, straszyć czy co tam zazwyczaj stosujesz... Nie otworzy buźki i koniec. A jak dasz to się porzyga.
Wszystko to można przeżyć. Jasne. Tak było kilka razy i tak będzie pewnie jeszcze nie raz. Nie tylko u nas się to dzieje, bo każdego wieczoru kilka tysięcy (milionów?) mam na całym świecie patrzy na swoje dziecko i myśli w duchu "nienawidzę cię cukrzyco". Płaczą, kiedy czują bezradność. Cieszą się, kiedy kiedy jest dobrze. Są dumne, kiedy ich dzieci mówią "rozumiem, mamo!"
Wściekła na kosmos i geny
A ja dzisiaj jestem wściekła. Już Wam piszę na co. Jestem wściekła na to, że mamy XXI wiek - latamy w kosmos, budujemy gigantyczne wieżowce, ratujemy fretki czy inne żyjątka, a z cukrzycą nie potrafimy sobie poradzić. Z głupią durną trzustką, przeciwciałami i jednym fatalnym genem, którego nie widać nawet gołym okiem. Co my takiego mamy?
Insulinę i glukozę, czyli cukier. I niewidzialne paletki do ping ponga, piłeczkę-cukrzycę. To wszystko. Tak wygląda leczenie cukrzycy . Choć nie można jej wyleczyć... Pompa i cały sprzęt, który jest błogosławieństwem, jest równocześnie przekleństwem.
Czasami wyobrażam sobie, że wygrażam drewnianą szabelką wielkiemu smokowi. A on i tak zrobi co będzie chciał. Jak zechce to mnie pożre... Wystarczy, że Franek puści go ze smyczy ;) Póki co znowu muszę go złapać za ten wielki łeb, założyć mu kaganiec i nauczyć się jak wytresować smoka od nowa ;)
O tym, czego uczy cukrzyca pisałam Wam w kwietniu.
O tym, jak choroba wygląda "od kuchni", też już Wam pisałam
Ciężkie to życie z cukrzycą fakt :/ Jednak silna babka z Ciebie,a Twoje odczucia są po prostu ludzkie. Każda z nas ma chwile zwątpienia - bez nich nie jesteśmy w stanie docenić tego co dobre. Trzymam kciuki i wysyłam moc pozytywnej energii!
OdpowiedzUsuńJest dokładnie tak jak piszesz. Może być bardzo ciężko, ale mnie nie wolno się poddać! ;)
UsuńMyślę o Was.
OdpowiedzUsuńJesteś bohaterką w swoim domu ;) Mimo chwil słabości, tak naturalnych dla nas kobiet, mam - dla nas ludzi, świetnie to wszystko ogarniasz i dobrze sobie tym choróbskiem Frania radzisz... Życzę siły dla Was obojga... Może kiedyś wreszcie jakiś nerd wymyśli sposób na cukrzycę...
OdpowiedzUsuńale nie mam wiertarki i gwoździ przybijać nie umiem :P Co do sposobu na cukrzycę - póki co przestałam się łudzić ;)
UsuńKochana jesteś bohaterka a Twoje dziecko jeszcze większym bohaterem. Nie wyobrażam sobie jak to wszystko wygląda i jak bardzo ciężko żyć z tą chorobą. Okropne
OdpowiedzUsuńraz ciężej a raz łatwiej, jak to w życiu :) Ale fakt, cukrzyca jest paskudną smoczycą!
Usuńpiękny wpis. zawarłaś w nim wszystko, o co nie miałam śmiałości zapytać.
OdpowiedzUsuńczasami muszę z siebie wyrzucić trochę, żeby nie wybuchnąć ;)
UsuńTroszkę was podpatrzylam chwilę temu i wiem, że mimo iż czasami nie jest łatwo, wy się nie poddajecie i potraficie wiele zdziałać....
OdpowiedzUsuńno pewnie, że się nie poddajemy!! :D
UsuńJa mam to samo.Córcia zachorowała mając 4,5 roku.Depresji jako takiej nie miałam, ale dół trwa do dziś i ciągle zadaję pytanie:Dlaczego nie ja? Swoje już przeżyłam....Paluszki pokłute, brzuszek też...Gdzie tu sprawiedliwość się pytam?I pół biedy gdy cukry dobre, a jak się perdzielą to już nawet płakać nie mogę.Staramy się jak możemy, Niunia też się bardzo stara,ale cukrzyca to g....,która lubi(oj lubi) platać figle.I wiecie co bylo dla mnie największym ciosem?Jak w szpitalu musiałam prosić o spacer z własnym dzieckiem, bo wyszlo na to ze właśnie ja czyli Mama od teraz nic nie wiem o swoim dziecku a spacer to teraz "wysiłek" który może źle się skończyć:(
OdpowiedzUsuńNie warto dawać się depresji. I cukrzycy też nie! Przecież my musimy być silne dla naszych dzieciaków :D Nie ma w życiu sprawiedliwości, taka jest prawda. Musimy sobie jednak z tą smoczycą dawać radę - wspólnie - wspierając się, wymieniając doświadczenia i ciesząc się razem z każdego dobrego dnia! Trzymaj się :D
UsuńFajnie wiedzieć,że nie jest się samemu:)Smoczyca dziś dała nam do wiwatu-obiad prawie o 18 ;(, cukier wyskoczyl 367!!!Skąd taki?? O co chodzi??CZy u was też tak nagle potrafią wysiąść wkłucia? Po zmianie wszystko ok.Dziwne.
Usuń