Dzisiaj w końcu muszę Wam to napisać. Wróciliśmy do normalnego życia. Wiem, wiem, że nie do końca jest ono normalne, ale pozwólcie mi się łudzić :) Dwa lata temu o tej porze nie wierzyłam, że znajdę się tu i teraz, i ze stoickim spokojem powiem do siebie - jest ok, wszystko wróciło do normy. A jednak!
I chcę to napisać właśnie TOBIE! Niezależnie od tego, w jakiej sytuacji aktualnie się znajdujesz. Nie piszę tylko do cukrzyków i ich rodziców, którzy znajdują się dopiero przy pierwszym zakręcie. Piszę to do każdego! Bo z każdej sytuacji można wyjść. Zawsze jest rozwiązanie - ZAWSZE! Nawet jeśli teraz go nie widzisz, wyłoni się lada moment. Tylko zastanów się porządnie, posłuchaj dobrej rady, nie duś się we własnym sosie.
Jeszcze niedawno każdemu, kto mi mówił...
- jakoś to będzie
- z czasem będzie łatwiej
- nauczycie się z tym żyć
...miałam ochotę przyłożyć. Bo co Ty wiesz o mojej sytuacji i o tym co JA właśnie czuję!? Co Ty wiesz o moim dziecku, o mojej sile, mojej wierze, tym co dobre, a co złe!
Znasz to? No pewnie, że tak! Powtarzałaś to sobie, kiedy zostawił Cię mąż, kiedy zachorowało dziecko, kiedy sama zachorowałaś. Nie wierzyłaś, nie wierzysz..., ale naprawdę z czasem znowu poczujesz normalność.
I przyjdzie to tak nagle pewnego dnia, że sama się zdziwisz. Ja się zdziwiłam... Kilka razy... Wróciliśmy do normalności w tak nienormalnej dla nas sytuacji i żyjemy! Jesteśmy szczęśliwi, mimo że nie do końca jest tak, jakbyśmy tego chcieli, że często nam brakuje co nieco w portfelu. Mamy swoje problemy. I żyjemy...
Tak, jakby nic się nie stało.
Tak jakby każdy rodzic, każdy dzień zaczynał od sprawdzenia czy nie ma powietrza w drenie, czy wkłucie się nie zaczerwieniło, czy sensor działa.
Tak, jakby pompa była stałym elementem ubioru. Takim samym jak skarpetki czy czapka, którą każdego dnia Franek zakłada na głowę.
Tak, jakby ważenie jedzenia, przeliczanie kalorii było w każdym domu... Naturalne, jak położenie gotowej kanapki na talerz czy zamieszanie zupy w garnku.
Tak, jakby Franek nigdy nie był w szpitalu, a ja nigdy nie czułabym tej bezsilności. Mówimy o tym coraz rzadziej, prawie w ogóle o tym nie myślimy.
Tak, jakbyśmy nie byli już ufoludkami :) Bo nimi nie jesteśmy.
No i żyjemy już tak, jakby zakładanie wkłuć było niczym mycie zębów czy połknięcie kapsułki tranu.
Wstawanie w nocy, by sprawdzić cukier czy wyłączyć alarm w pompie stało się tak naturalne jak sen.
I chcę Ci napisać, że coraz mniej mnie to życie z cukrzycą boli. Choć nie zawsze tak myślę (zapytaj mnie przy kolejnych wysokich/niskich cukrach czy komplikacjach:P), ale tak naprawdę, zupełnie obiektywnie i na zimno - tak właśnie jest.
Pomogła nam w tym rodzina, przyjaciele, sąsiedzi. Pomogliście nam WY. Waszym wsparciem, wymianą doświadczeń, dawaniem poczucia, że nie jesteśmy sami. I wreszcie pomogło nam w tym przedszkole, które Franio uwielbia!
I napiszę to Tobie raz jeszcze... W jakiejkolwiek sytuacji teraz jesteś. Może jest Ci smutno, może jest Ci źle, problemy rosną jak sterta brudnych ubrań czekających na swoją kolej do pralki... Wszystko znowu będzie NORMALNE. Może nie takie jak kiedyś, ale naprawdę znowu zaczniesz normalnie żyć i poczujesz tę normalność dwa razy bardziej... Chcesz mojej rady? Oto ona:
Normalność przyjdzie, wróci z czasem. Ale nie czekaj bezczynnie - powalcz o nią. Będziesz miała większą satysfakcję :)
0 komentarze :