Ostatnie lata nauczyły mnie jednego - cieszyć się każdym wyjazdem, który nam się uda zaplanować. Za długo siedziałam w domu i patrzyłam na świat zza okna, ze łzami w oczach. Cieszę się każdym miejscem, w które uda nam się pojechać. Czasami na wyjazd musimy poczekać dłużej. Wycieczki weekendowe organizujemy częściej. Trafiają się też takie okazje jak zaproszenie na Spotkanie na Szczycie...
TROCHĘ WSPOMNIEŃ...
Nie siedzieliśmy tam tylko i wyłącznie w przytulnym pensjonacie. Tatuś musiał skorzystać z okazji i wyskoczyć w góry - chociaż na kilka godzin. Przyznam Wam szczerze, że lubię góry bardzo. Nie chodzę jednak w te wysokie i ograniczam się do zwiedzania dolnych partii. Po pierwsze kondycja mi na to nie pozwala, po drugie straszna ze mnie panikara :P Do mojego strachu przyczynił się też Mąż, który naszą pierwszą górską wyprawę zorganizował na Czerwone Wierchy, chyba najtrudniejszym z możliwych szlaków. Powiedział, że to rach ciach szybciutko, a schodziłam z gór z duszą na ramieniu, w mroku, wśród komunikatów o niedźwiedziach :P
NIE WARTO NARZEKAĆ!
Nie mam typowej dla wielu Polaków cechy i nie narzekam na te miejsca, w których dane było mi być. Nie będę więc marudzić, że na Krupówkach tłum był ogromny, w sobotę było zimno i deszczowo. Tak samo nie będę narzekać na mazurskie komary, no i Bieszczady, które podczas naszego pobytu były deszczowe, zimne i zabłocone. Trzeba się cieszyć każdą podróżą, którą jest nam dane odbyć!
W GÓRACH
Z pobytu w Kościelisku, oprócz fajnych kontaktów towarzyskich mamy jeszcze wspomnienia, piękne widoki z gór, Zakopanego i Doliny Chochołowskiej, no i zdjęcia z Mężusiowej wyprawy w góry ;) Zdjęcia zrobione, kiedy jeszcze wyglądałam jak człowiek w Chochołowskiej. Napiszę Wam tylko, że w drodze powrotnej walnęłam takiego bengala na drodze, że nie wiedziałam śmiać się czy płakać. Upadek oczywiście na Supermana w locie :P Ubranie brudne od stóp do głów - nawet skarpetki, choć wydawało mi się to technicznie niemożliwe! Na szczęście "poduszki powietrzne" zamortyzowały trochę upadek, ale ręce bolą mnie do dziś. Jeśli więc kto widział w Tatrach wieeeelką, czarną, ryczącą ze śmiechu plamę na drodze, to byłam ja :D Poradziłam sobie jednak jak dama - wstałam z klasą, przebrałam bluzkę prawo na lewo i ubrałam tyłem na przód - tak, co by brudne z tyłu było, no i prowadziłam wózek zza którego nie było widać moich spodni w błotne wzorki lekko zmyte mokrymi chusteczkami ;)
Dobrze, że dosłownie w ostatniej chwili wrzuciliśmy wózek dla dziecka naszego do auta. Franio był w Kościelisku bardzo osłabiony, cały czas miał niski poziom cukru we krwi :/
O SPONSORACH SŁÓW KILKA...
Były i produkty sojowe, które z wielką ciekawością próbowałam. Było też pyszne mleko i kefirki, które cieszyły się dużą popularnością. Były i prezenty, za które dziękuję wszystkim firmom.
Kalendarze i książki : https://www.facebook.com/ pages/AWM/ 227509100628775?fref=ts
Kosmetyki antybakteryjne: https://www.facebook.com/ OsmozaCare?fref=ts
Książki od: http:// suplementy-online.sshadee.pl/
Kosmetyki od http://pills-rank.pl/
Kawa w paczkach i ta, którą mieliśmy okazję pić w trakcie spotkania od:https://ziarenko-kawy.pl/
Produkty sojowe od http://polsoja.com.pl/
Mleko i kefiry od http://robico.com.pl/
Lizaki od http://www.infavit.pl/ baby.html
Zdrowa żywność od: http://www.straganzdrowia.pl/
Piniata od: http://bombowepiniaty.pl/
Bawełniane torby od : http://www.allbag.pl/
Chodaki i kody rabatowe od: https://www.facebook.com/ coquishoes
Drewniany domek od: https://www.facebook.com/ bambooko.eu?fref=ts
Kalendarz i czapeczka od: https://www.facebook.com/ boombomkidsdesign?fref=ts
Książka Kominka od: www.sshadee.uchwycone-chwile.p l
Chrupki, którymi zajadały się Dzieciaki: http://www.tygryski.pl/
O rety, pamiętam wycieczkę klasową, miałam wtedy może 12 lat, było deszczowo i mokro. Oczywiście jak to dzieciaki dużo się ganialiśmy. Tylko ja wywinęłam orła i przeturlałam się z górki. W błocie miałam wszystko, włosy, twarz całe ubranie i żadnych szans przez 2 godziny na umywalkę z wodą... Długo się ze mnie wszyscy nabijali później...
OdpowiedzUsuńno to niezła przygoda... Mnie na szczęście nikt nie widział (mam taką nadzieję:P), ale jak Mąż chciał mi pstryknąć fotkę, tzw. dowód rzeczowy, to mu zagroziłam rozwodem :P
UsuńWidoki są tam nieziemskie! My byliśmy w Zakopcu i Kościelisku 3 lata temu, a dzieciaki do dziś się dopytują - kiedy znów pojedziemy? Ale na razie mowy nie ma, bo finanse nie pozwalają. Jednak jeszcze na mur beton się tam wybierzemy!
OdpowiedzUsuń