logo

Bo wszystkie dzieci nasze są...

By | wtorek, sierpnia 05, 2014 5 comments
Mogłabyś minąć ich na ulicy. Uśmiechnąć się pod nosem widząc roześmianą pięcioosobową rodzinkę. Mamę, Tatę i trzech chłopców – malutkiego, troszkę starszego i większego. Pomyślałabyś – fajnie, są szczęśliwi, dzieci roześmiane od ucha do ucha, zazdroszczę im! Nie wiesz jednak, że dwoje z nich przeszło przez gehennę, przez krótki czas swojego krótkiego życia byli nieszczęśliwi, zaniedbani, głodni...
-         Kocham Cię Mamo!
-         Ja też Ciebie kocham
-         A mnie?
-         Ciebie też, i Ciebie, i Ciebie...

Nie tłumaczą innym dlaczego dzieci mają imiona takie, a nie inne. Dlaczego jeden ma włoski blond jak aniołek, a drugi czarne jak mała owieczka. Zabierają wszędzie ze sobą, każdemu poświęcają tyle samo uwagi. Nawet najstarszy z braci broni młodszego jak lew. I chociaż wszyscy w tej rodzince wiedzą, że dwoje dzieciaczków ma inną mamę i innego tatę, żyją normalnie. „Nie oddam ich, nie mogą nam ich już przecież zabrać...” – mówi najstarszy brat.

Obserwowałam ich. Widziałam na własne oczy! Kiedy jest miłość w rodzinie... w rodzicach, nic innego nie ma znaczenia. Dla nich nie ma znaczenia czy chłopcy byli z nimi od samego początku, czy zostali ich synami troszkę później. Do kogo są podobni, czy są genetycznie obciążeni poważnymi chorobami. Miłością i zainteresowaniem wynagradzają sobie nawzajem wszystko. I chyba z tego czerpią siłę, bo innego wytłumaczenia nie widzę. Ciężko jest ogarnąć trzech rozbrykanych chłopców!

Widziałam ich niedługo po tym, jak rodzinka się powiększyła– z dnia na dzień – o dwoje dzieci. I widzę teraz. 18 miesięcy wystarczyło, żeby dzieci, małe dzieci, zapomniały o tym, co było złe. Żeby mówiły Mamo, Tato – kocham Cię! Żeby jadły spokojnie, nie wyrywając sobie jedzenia, nie płakały po nocach. Żeby przekomarzały się między sobą beztrosko jak bracia z jednej krwi, choć tak naprawdę nimi nie są... Nie wszyscy...

Muszę Wam o tym napisać, bo bardzo mnie poruszyli. Jest to fajne, pozytywne (choć nie zawsze w życiu było pozytywnie). Jest tak, jak być powinno. Podziwiam Rodziców za to, że znaleźli w sobie odwagę i siłę, aby dać dom kolejnym dzieciom. Dać im szansę na lepsze życie, wyrwanie się z patologii, normalne funkcjonowanie. Robią to tak naturalnie i mądrze, że ktoś, kto na nich patrzy z boku, nie ma najmniejszych wątpliwości. Są to właściwi ludzie, na właściwym miejscu.

Wystarczyło półtora roku, żeby stali się silną, scaloną rodziną. Żeby wszystkie dzieci pokochali tak samo. Tak!! Tak mówią... Zapytałam – z ciekawości. Wszystkie kochają tak samo i nie wyobrażają sobie innego życia. Życia bez dodatkowych dwóch malców – szczęśliwych i ufnych jak nigdy przedtem.

-         Ciociu, Ciebie też kocham! - Zamurowało mnie... Serio, serio :) Są takie dzieci, których po prostu nie da się nie lubić, nie można do nich nie uśmiechać :) I nie rozumiem jak, dlaczego i po co ktoś kiedyś je skrzywdził. Im się udało – miały szczęście trafiając do wspaniałej rodziny. Z takimi ludźmi warto przebywać. Takim ludziom warto pomagać. Z takich ludzi powinno się brać przykład!

Jasne, nie każdy nadaje się na rodzinę zastępczą, adopcyjną. Są to sprawy trudne, często okupione godzinami spędzanymi u psychologa. Jest to prawie rok starań, wątpliwości, wyobrażeń, które potem weryfikuje życie. Nie powinno się jednak mieć wątpliwości co do tego, czy jest się w stanie pokochać obce dziecko. Kiedy przekroczy się z nim próg własnego domu, wspólnie odpędzi smutki i strachy, miłość przychodzi niemal tak szybko, jak w chwili narodzin. Tak, wiele dzieci dzięki ludziom o pojemnych sercach może narodzić się na nowo. I żyć szczęśliwie.


W tle pojawia się też wiele obaw. Czy będą zdrowe? Czy wychowanie i zmiana otoczenia wystarczy, żeby wyrosły ma mądrych i dobrych ludzi? Czy będą piły, narkotyzowały się tak, jak ich rodzice? Czy ich mama się pojawi? Ale czy warto się martwić na zapas? Chyba lepiej tę energię zainwestować po prostu w miłość i dobre wychowanie!
Nowszy post Starszy post Strona główna

5 komentarzy :

  1. Piękny wpis :)

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie w rodzinie są dzieci adoptowane. Są takimi samymi członkami naszej rodziny jak my wszyscy i nikt sobie bez nich już nie wyobraża życia!
    Dla mnie jakieś stereotypy, że to dzieci z patologii, że w przyszłości będą takie a takie są jedną wielką brednia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę, że ogromną rolę w kształtowaniu człowieka odgrywają nie geny, ale wychowanie i miłość

      Usuń