Fajnie było, ale się skończyło. Do domu wróciliśmy bez żalu i uczucia niedosytu. To chyba dobrze, znaczy, że wypoczęliśmy :) Urok tych wakacji zepsuła nam tylko jazda powrotna pociągiem... Było koszmarnie, brudno, nie fajnie i w ogóle bleee. Ale ja nie o tym, co było nie fajne chcę pisać. Dzisiaj chcę Wam podarować kawałek naszych wakacji - zabrać Was nad morze!
No więc jak widzicie było tak:
Uwielbiamy plażowanie (o dziwo nie dostałam uczulenia na słońce!!) i spacery. Całe dnie spędzaliśmy poza naszą kwaterą. Łaziliśmy, oglądaliśmy pamiątki, słuchaliśmy szumu morza, no i wcinaliśmy lody! Franio miał prawdziwe wakacje! Pluskał się w morzu, kiedy tylko chciał (dzięki wodoodpornemu etui), zajadał kukurydzą, lodami, kuleczkami z twarogiem, a nawet w akcie mojej desperacji (bo nie chciał jeść śniadań), mlekiem i płatkami kukurydzianymi. No i przechytrzyliśmy cukrzycę! Te dwa tygodnie właściwie żyliśmy tak, jakby jej z nami wcale nie było! Udało się, bo cukry w 90% były w normie :) No i przyznam Wam zupełnie szczerze, że miałam w nosie spojrzenia ludzi. Wcześniej jakoś byłam na to wyczulona. Patrzyli - na pas, na wkłucie, na Frania osłoniętego chustą. A ja jestem dumna z siebie- nie spaliłam na słońcu Franka. No i z mojego dziecka - był częściej grzeczny niż niegrzeczny i zasypywał ludzi żarcikami :P
Tak, to są stópki Frania. Doskonały peeling dla cukrzyka, który pomiary cukru robi również z paluchów na nogach. Rączki - jak ta lala!! Wymoczone, wyszorowane przez piach, zagojone w 100%!
Każdego dnia pokonywaliśmy ponad 200 schodów - czasami nawet 2 razy. Po raz pierwszy myślałam, że wypluję płuca, posikam się i padnę na kolana przy dziewczynie, która robiła kolorowe warkoczyki, a potem przyczołgam się do kawiarni z błaganiem o obłożenie mnie lodami!! Z każdym kolejnym wejściem było jednak lepiej - ostatniego dnia już tylko sapałam jak parowóz :) Franek za to dzielnie zasuwał sam, twierdząc na górze, że spadł mu cukier o MUSI zjeść loda :) No i spacer z samego końca Chłapowa, aż do portu we Władysławowie każdego dnia był obowiązkowy.
No i bułeczki mleczne z masłem i serem żółtym były...
Klifing też był :)
I kukurydza gotowana była - kupowania u chłopaka, który w ramach promocji swojego towaru układał ciekawe wierszyki :) Jakie? Ano takie:
"Moja stara utonęła, zjadła popcorn - wypłynęła"
"Chcesz mieć żonę usatysfakcjonowaną - kup jej kukurydzę gotowaną"
"Masz dziewczynę z blond włosami - karm ją nachosami"... No... to takie bardziej cenzuralne ;) Za każdym razem, kiedy przechodził plażowicze zainspirowani tymi hasłami reklamowymi, wymyślali własne i śmiechu było co nie miara!
Wieczorem atrakcją było karmienie "myszy" i skoki na trampolinie. Oj, to były bardzo intensywne wakacje - pełne ruchu, śmiechu i życzliwych ludzi!
A teraz podzielę się z Wami widokami, które cieszyły moje oczy przez te dwa tygodnie!
Super - wakacje widać cudowne :-)
OdpowiedzUsuńFranio zadowolony :-)
Tylko teraz to pranie... :-p
O jak pięknie! Franio zadowolony, a te wierszyki niezłe:)
OdpowiedzUsuńWiesz, mieszkałam w Pucku ponad 2 lata i we Władku byłam nie raz, ale w Chłapowie nigdy jeszcze nie byłam - oj trzeba to nadrobić;) Widać, że wakacje Wam służyły - znaczy widać to po Franiu - bo mamy znów doszukać się na fotkach nie mogę ;) Ale ok - rozumiem - taty nie było i Franio pewnie mamie fotki nie cyknął :) Wybaczam :) A na trampolinę do nas zapraszam:)
OdpowiedzUsuń