Wróciłam z wakacji i wszystko - dosłownie WSZYSTKO - mnie irytuje. Chodzę po domu jak złośnica. Franek jakby bardziej marudny, Mężek jakiś upierdliwy i małostkowy... Co się dzieje?!? Może to wina tych upałów, które od kilku dni dają mi popalić szczególnie? Nie ma co narzekać na upały - w końcu lato mamy. Mam ochotę znowu się spakować i gdzieś uciec. Dzisiaj zapraszam do mojej oazy spokoju - internetowej strefy spa, gdzie (mam nadzieję!) pomożecie mi się zrelaksować i przepędzić skutecznie smutne myśli, które mnie nachodzą!
Kiedy rano się budzę jeszcze chwilkę mam oczy zamknięte. Przywołuję w pamięci szum morza. Dosłownie czuję zapach tamtego powietrza i powiewy wiatru na twarzy. Przypominam sobie też zapach Frania niemowlaka. I to uczucie, kiedy poznałam Męża. Pzywołuję takie wspomnienia, z którymi mi dobrze. A potem budzi się Franek :P
Lubię bujać w obłokach. Taką mam naturę. Uwielbiam się przełączać na tryb uśpienia. Fizycznie funkcjonuję normalnie, ale w środku... Oj, w środku marzę, wymyślam historie. A myśli moje meandrują daleeeko od problemów i szarej rzeczywistości. Taki mój prywatny świat.
Lubię czuć się dobrze sama ze sobą. Choć zdarza się to coraz rzadziej. Coraz częściej nachodzą mnie smutne myśli. Dwa tygodnie minęły bardzo szybko. Tak szybko ucieka życie. Pomyślałam o tym w pociągu - przecież dopiero jechałam TAM. A teraz? To było jak mrugnięcie okiem, jedno uderzenie serca, szybkie jak przełknięcie śliny, minęło jak sen, po którym poza zdjęciami nie został żaden ślad.
Lubię patrzeć na to, jak moje dziecko rośnie. Jak się rozwija, robi postępy, jest coraz mądrzejsze. Ale też smutno mi z tego powodu. Kiedy patrzyłam na rosłych chłopaków siedzących z nami w przedziale, naszła mnie gorzka myśl. Mój syn też kiedyś taki będzie. I być może też pojedzie nad morze - SAM. Będzie mężczyzną - dorosłym, z głową pełną planów i marzeń. I może to ON kiedyś zawiezie mnie nad to morze sam, zaprosi na lody, weźmie na spacer po plaży. A ja znowu zrobię zdjęcie jego stóp - wielkich męskich stóp. Chociaż nadal będą to stopy mojego dziecka.
Lubię swój wiek i swoje życie teraz. Czy wyobrażam sobie siebie za 30-40 lat? Pomarszczoną, siwiuteńką i z mniejszą ilością sił? NIE! Szczerze Wam wyznam, że sobie siebie takiej nie wyobrażam. Nie wyobrażam sobie mojego całkiem łysego Męża - już Dziadziusia, a nie tylko Tatusia. Nie wyobrażam sobie, że to wszystko minie, przeminie, zniknie... Z drugiej strony tyle się w moim życiu wydarzyło. A pewnie jeszcze więcej się wydarzy. Chyba każdy z nas ma takie chwile, kiedy przysiada i w duchu prosi - zwolnij życie! Daj się sobą nacieszyć!
Widzę, że czas pędzi dla mnie coraz szybciej. Franio rośnie jak na drożdżach. A ja staram się łapać i zapamiętać każdą chwilę... Choć i tak wiele z nich już zapomniałam :( Czy korzystam z życia? Teraz tak. Teraz mam na to czas. Teraz mam na to ochotę. Teraz, kiedy nie jest już tak beznadziejnie, jak było kilka miesięcy temu - chcę z niego korzystać. I wynagrodzić sobie, Franiowi, Mężowi i bliskim ten czas kiedy w naszym życiu było źle, ciemno i zimno. Kiedy było tyle łez i obaw. A mimo wszystko nachodzą mnie te myśli o uciekającym czasie...
Też mam swój prywatny świat do którego uciekam o poranku, przed snem, pod prysznicem i zawsze gdy tego potrzebuje... Nawet ostatnio mam tam przyjaciół... Czasami zastanawiam się czy to nie zahacza o schizofrenię ;)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się że większe poczucie uciekajacego czasu ma się przy Dziecku..bo ja wcześniej tak nie miałam ;) nie liczyłam dni i nie martwilam się starości;)