Są dni takie jak ten, kiedy chcę się zakopać głęboko pod kołdrę. I marzę, żeby nikt nic ode mnie nie chciał. Chcę być tylko sama ze sobą i sama dla siebie. Od trzech dni Franio daje nam popalić ze spaniem.... Budzi się o 3 lub 4 w nocy i nie śpi do 6-7 rano. A potem zasypia jak kamień... Nie wiem dlaczego - cukry są ok, alarmy w pompie się nie włączają...
No i dzisiaj Tata zapomniał telefonu wziąć ze sobą do pracy, a Mama? Mama chodzi na rzęsach! Ojjj, do dobrego człowiek się przyzwyczaja bardzo szybko :P Przecież do stycznia nie spałam niemal wcale i jakoś funkcjonowałam. Trzeba było mierzyć cukier, spać z Franiem, żeby w razie spadku cukru szybko zareagować. Owszem, i teraz zdarza się, że wędruję do niego 5-6 razy w ciągu nocy albo odczuwam ogromną potrzebę położenia się tuż obok. Ale to co innego. Teraz ten Gagatek siedzi, gada, wierci się i co chwilkę chce pić... A ja odtwarzając w pamięci plan mieszkania idę do kuchni - od ściany do ściany. Na kuchennym blacie próbuję namacać dzbanek z herbatą lub butelkę z wodą. A potem po omacku wlewam do kubka i wracam znowu. Kładę się... Chwila ciszy...
- Mamooo, chciałbym się pobawić...
- Franiu śpij, jest noc, nie bawimy się teraz.
- Mamooo, a może pooglądam bajkę?
- Błagam Cię dziecko - śpij, raz, dwa!
- Mamooo, to ja chcę znowu pić...
No i tak pół nocy :( Rano jest mi niedobrze, mam opuchnięte oczy i kompletny brak chęci do życia.
No i ta pogoda, która wcale nie nastraja pozytywnie do życia. Chyba włączyła się nam MARUDA :) Nam, to znaczy mnie i Franiowi. Obserwuję go uważnie i zauważyłam, że moje dziecko zrobiło się szybko płaczące. Co to znaczy? Na przykład chce pić i od razu zaczyna płakać. Albo w ogóle zaczyna płakać zanim coś chce - samochód albo poczytać książeczkę. Działa to na mnie jak płachta na byka. Ale staram się nad tym panować - z różnym efektem. Nie lubię dzieci-marud i dorosłych-marud. Nie lubię, chociaż sama czasami marudą jestem :P Muszę jakoś ogarnąć tego płaczka, który się w Franiu obudził, bo oszaleję!!
No i Tata też się maruda zrobił... obiad mu nie pasuje, że książkę przed spaniem poczytać chcę... Burczy jak Stefek Burczymucha!
Czyżbyśmy potrzebowali nowych bodźców? Nowych doświadczeń?? Po takich akcjach, jakie mieliśmy w ciągu ostatnich lat, kilka miesięcy spokoju... To dla nas ogrom czasu. Czasu, który pozwolił nam odpocząć i nabrać sił. Możemy w końcu zacząć cieszyć się życiem. A my co?? MARUDZIMY! :)
Muszę z tym powalczyć... Może jakiś spacer pomimo brzydkiej pogody? Nie wiem tylko czy mała Maruda wyjdzie z domu ;)
Proszę Was, napiszcie mi, że nie tylko Franek jest ostatnio taki marudzący i nie śpiący w nocy... i że to się kiedyś skończy!
Skończy się na pewno.
OdpowiedzUsuńJa ostatnio sobie marzę, żeby Matylda przespała całą noc. I wiesz co? Im bardziej marzę, tym mniej śpię :-p
Moi synkowie śpią w nocy! Oby tak zostało! Z tym, ze ja budzę się kilka razy! A to słyszę, ze któryś z chłopców gada przez sen, a to mam wrażenie, ze Ksawek we śnie znów usiadł w łóżku - a on śpi an piętrowy łóżku u góry! Kilka razy we śnie próbował wyjść z łóżka przez czoło wyrka, więc mam ja lęki o niego! Jak ostatnio burza była, to nie spałam ponad godzinę, zasnęłam jak burza poszła sobie! Więc raczej dzieci i mężu śpią, a ja budzę się po kilka razy i potem rano obudzić się mam problem! :)
OdpowiedzUsuń