Wiecie kim jest emancypantka? Taaak! Kobieta wyzwolona, uwalniająca się, usamodzielniająca. A partyzant? No jaaak... Franek stale sabotujący tę moją emancypację :P Wszystko się zmieniło... W kilka miesięcy zmieniłam swoje podejście do życia, podjęłam wiele decyzji, zapanowałam nad symptomami niepokojących zachowań. A co z resztą domowników? Pffff, Mąż-Fighter raczej się nie poddaje i od czasu do czasu ma przebłyski, które stanowią próbę ponownego zniewolenia :P A Franek-Partyzant?? Drąży sprawę, wystawia cierpliwość i całe to moje wewnętrzne Feng Shui na próbę!
Sytuacja trwa od stycznia... jesteście poniekąd jej świadkami. Świadkami tego, jak ze wszystkiego bojącej się, wiecznie płaczącej mamy-kwoki i żony-kury zmieniam się w... hmmm no właśnie, w co ja się zmieniam?? Kobietę wyzwoloną! Nie ma co ukrywać - zrobiłam się wygodna. Wiecznie niedoceniana, krytykowana przez Męża i terroryzowana przez cukrzycę i dziecko, które coraz bardziej zacieśniało pętlę niezależności na mojej szyi. Pamiętacie ten dzień, w którym powiedziałam DOŚĆ? (klik - TUTAJ)
No i udało się. Odrzuciłam to, co było dla mnie niewygodne. Wrzuciłam na luz i teraz chodzę jak na chaju :P No bo czym mam się przejmować? Tym, że garnek w zlewie zalega od obiadu? Tym, że Franio pobrudził kolejną koszulkę? A może tym, że Mąż/Tata ma więcej luzu niż ja i robi, co chce? A guzik! Mimo wszystko są sytuacje, w których ciężko zachować zimną krew.
Postanowiłam sobie, że będę jak inne matki... Dzieci rozrabiają, brudzą się, czasem jedno drugiego w łeb walnie... No i co?? Nie zwracają uwagi... to ja też nie będę. Niech sobie to moje kaczątko radzi... I nikt nie patrzy na mnie jak na kosmitkę kiedy każę Franiowi powiedzieć przepraszam albo odpuścić kiedy chce jakąś zabawkę, którą bawi się inne dziecko - bo już tego nie robię! A niech o nią walczy! Dlaczego Franek ma stać się popychadłem dzieci i pozwolić w kaszę sobie dmuchać!? Ja się buntuję i emancypuję, on też musi. Idzie do przedszkola i nie może w nim zginąć. Dzieci broją - niech broi z nimi. Widzę, że większość rodziców nie zwraca uwagi na to, jak zachowują się ich dzieci. Olewają sprawę siedząc przy kawie/drinku a młodziki szarżują, szaleją, czasem się biją i kłócą. Franek do tej pory taki nie był. Był taki jak ja - ustępujący, dający się zdominować, mówiący "proszę, przepraszam, dziękuję". I co?? Źle na tym wyszliśmy :P
Mąż odczuwa już kolejne symptomy zmian :P Ależ Kochanie, jasne - rób co chcesz, ja Ciebie nie zamierzam ograniczać! Tylko bardzo Cię proszę zostaw mi samochód, bo mam do załatwienia kilka spraw na mieście... Oooo dywan przybrudzony?? Nie szkodzi Miśku - w łazience jest taka śliczna różowa ściereczka - wytrzyj to jak Ci przeszkadza. Chcesz jechać w niedzielę wspinać się ze znajomymi... rozumiem, jedź sobie... A ja?? Aaaa mną się nie przejmuj, ja właściwie już mam swój plan, takie tam babskie sprawy... Wkładasz piwka do koszyka?? Aaa dobrze, dołóż sobie jeszcze ze dwa :) A masz ze sobą kartę płatniczą? Bo wiesz... na mojej jest niewiele... tyle, co na jedzonko do końca miesiąca :P
No i chodzi, krąży kot jak wokół jeża... albo bomby zegarowej... czeka na wybuch... nie ma... no bo po co mam wybuchać?! Warto wściekać się po raz kolejny o to samo?? Nie warto!
Widzę Karola, że naprawdę było Tobie trzeba tej "wolności":) Zmieniłaś zupełnie podejście do życia i szczerze powiem Tobie, że ZAZDROSZCZĘ OGROMNIE:) Też bym tak chciała;) ale na mnie też kiedyś przyjdzie czas.. z nastawieniem na KIEDYŚ:D
OdpowiedzUsuńPo prostu zostałam doprowadzona do ostateczności :) Nie martw się Monia - i na Ciebie przyjdzie czas!
UsuńJa Ci zazdroszczę, chociaż we mnie też zmiany, małe, bo małe, ale są. Gratuluję :-*
OdpowiedzUsuńJuż się nie denerwuję, że Matylda wybrudziła lustro i okno, jak z Tatusiem do kotka machała - małe kroki!