Ja też na początku chowałam się, żeby zmierzyć cukier dziecku. Kiedy wychodziłam z Frankiem z domu miałam ogromny stres (zwłaszcza kiedy nie miał pompy). A co jak będę musiała mu zmierzyć poziom cukru? Co jak będzie za niski? Jak będzie wysoki będę musiała dać mu zastrzyk... Ludzie będą patrzeć! A teraz? Teraz chcę, żeby ludzie wiedzieli. Żeby widzieli jak TO wygląda. I żeby pytali... nie żeby się użalać nad maluszkiem tak ciężko chorym, ale po to, żeby wiedzieć jak pomóc cukrzykowi!
Na cukrzycę choruje coraz więcej osób i tak naprawdę my sami nie wiemy kiedy na nas padnie. Nie jest to tylko kwestia obciążenia genetycznego, ale też stylu życia, nadwagi, ilości stresów. Ponieważ Franuś jest chory, z mężem musimy się liczyć także, że któreś z nas za kilka lat też może zostać cukrzykiem.
Od dnia, w którym zdałam sobie sprawę, że Franio będzie przebywał nie zawsze ze mną boję się... boję tego, że ludzie nie będą potrafili mu pomóc kiedy TO się stanie. A stać się może wszędzie - w przedszkolu, szkole, autobusie, w kawiarni z dziewczyną, na piwie ze znajomymi.
Bałam się na początku o cukrzycy mówić... nawet bałam się o tym wszystkim myśleć. Kiedy w markecie lub na ulicy Franek zaczynał się dziwnie zachowywać, ja rozglądałam się nerwowo gdzie mu mogę cukier zmierzyć...na uboczu, żeby nikt nie widział! Pamiętam spojrzenia ludzi kiedy nie miałam wyjścia i musiałam mu szybko podać insulinę albo wziąć z półki coś słodkiego, żeby zjadł bo cukier był za niski... Ludzie patrzyli a ja się dodatkowo stresowałam.
Teraz już to minęło i dochodzę do wniosku, że to dobrze - niech inni patrzą i mają świadomość, że cukrzyca jest tuż obok nich!! Nie jest ani spotem reklamowym, ani domeną osób starszych. Rozmawiam o cukrzycy, mówię jak jest kiedy podchodzą i pytają. Franek też mówi. Uczę go, żeby się nie wstydził, nie bał o TYM mówić. Powie, że ma "ciukier", pokaże że ma pompę, nawet wie gdzie nacisnąć, żeby pokazać jaki ma cukier osobie, która się na pompie nie zna! Ma bransoletkę "Jestem cukrzykiem. I am diabetic" i ma charakterystyczny pas, żeby ludzie widzieli.
Co powinniście wiedzieć, żeby pomóc cukrzykowi w sytuacji awaryjnej??
Prawidłowy poziom cukru we krwi powinien wynosić od 60 do 110 mg/dl - jeśli jest niższy cukrzyk musi coś zjeść. Charakterystyczne są objawy takie jak drżenie rąk, pocenie się, przyspieszony oddech, straszny głód. W pierwszej kolejności - cukierki, cukier w saszetce/kostce, baton, miód, napój słodzony (np. COLA, sok, coś co ma dużo cukru). Jak nie ma nic takiego pod ręką dajecie cokolwiek znajdziecie! Franek kiedy mu nagle cukier spada zaczyna się pocić, płakać, i próbuje zjeść co mu w łapki wpadnie, nawet klocek, autko.
Jeśli ktoś w Waszej obecności nagle mdleje lub informuje Was, że jest mu słabo, trzęsą mu się ręce, wpada w panikę - pytajcie: CUKRZYK?? CUKRZYCA?? Jeśli nie zemdlał zdąży powiedzieć. Po omdleniu sprawdźcie nadgarstki czy nie ma bransoletki informacyjnej. Szyję - może ma łańcuszek z informacją. W drugiej kolejności zajrzyjcie do torebki/saszetki, może ma glukometr. ZAWSZE dzwońcie na pogotowie.
Przy spadku cukru i zasłabnięciu konieczne jest podanie hormonu zwanego GLUKAGONEM. Nie każdy nosi go przy sobie. Dzwoniąc na pogotowie i mówiąc co się stało możecie człowieka uratować od śpiączki a nawet śmierci.
Jeśli ktoś zaczepia Was na ulicy i prosi o coś słodkiego, cukierka to możecie być pewni, że jest to cukrzyk :) Ja Franiowi do każdej kurtki, polarka, spodni wrzucam glukozowe cukierki - to moje zabezpieczenie na wypadek, gdyby mi się zapomniało :) Czasami też przed Wami będzie szła osoba, która w pewnym momencie zacznie się zataczać, jeśli nie czujecie alkoholu (a ten to już czuć z daleka ;)), zapytajcie czy nie potrzebuje pomocy.
Wielu rodziców dzieci z cukrzycą i sporo osób dorosłych na nią chorujących nie przyznaje się choroby. Nie chcą być postrzegane jako odmieńcy. Takie poczucie wzbudzają w nich codzienne sytuacje. Przedszkola, szkoły nie chcą przyjmować cukrzyków - uwierzcie mi znajdzie się tysiąc różnych wymówek.
Młodzież zdrowa nie zawsze chce akceptować chorych kolegów. A przecież cukrzyca nie jest chorobą zakaźną. Mało tego... kiedy idę z Franiem na badania czasami widzę nienawistne spojrzenia innych ludzi kiedy wchodzimy poza kolejką. Nie rozumieją, że cukrzyk musi jeść i zorganizowanie się kiedy wypada termin badania krwi jest trudne, niesie większe ryzyko bo cukry spadają.
Widzę też wiele pozytywnych zachowań. Ludzi, którzy rozumieją i chcą wiedzieć :) Znajomych, którzy kiedy mamy do nich przyjechać przygotowują posiłki zgodne z dietą cukrzycową. Pytają co Franio może zjeść, jak zmienić przepis na ciasto, żeby mógł się nim poczęstować. Pokazuję im jak się mierzy cukier, patrzą z zaciekawieniem, chcą wiedzieć! Chcą się nauczyć! Dzieci, które pytają Frania "co tam masz?" A on dumnie odpowiada "moją pompę, a Ty nie masz?"... "nie, ale fajna, też bym taką chciał":P
Żadnej choroby własnego dziecka nie wolno się wstydzić! :)
OdpowiedzUsuńDokładnie! Niestety sama widziałam przypadki kiedy tak było. Ludzie muszą wiedzieć, żeby mogli pomóc w razie czego. Powinni akceptować bo nigdy nie wiedzą kiedy sami będą potrzebowali pomocy i wsparcia!
UsuńMieliśmy dokłądnie tak samo na początku, najgorsze było dać korekte z pena kiedy było zbyt wiele ludzi obok.. teraz też nie mamy z tym problemu, może dlatego, że z pompą łatwiej? Karolka też jest dumna ze swojej pompy ''moja kochana pompka, najukochańsa i tu " - pompke oczywiście ;)
Usuń:) no to chyba tak jest z tymi "pompkami", że dzieci się do nich przywiązują :)
UsuńTrzeba edukować społeczeństwo i walczyć ze znieczulicą. Koniecznie!
OdpowiedzUsuńoj taaak :)
Usuń