Ciemno w całym domu, chłopcy już śpią smacznie, a ja?? Ja nie mogę! Leżałam, czekałam.. No nie mogę zasnąć i już. Siedzieć nad tekstami też mi się już nie chce. To nic... podobno robota nie zając :P Wylazłam z ciepłego wyrka, oj jak ja w duchu przeklinałam ze złości... Co tu robić? I poszłam do kuchni. Nie, nie żeby zrobić sobie nocną kanapkę :P "Po cichu...po wielkiemu cichu" zaczęłam buszować po szafkach, no kurka wodna...gdzieś tu był, przecież dawałam go... o jest! Siemię lniane :)
No i jak je znalazłam tak w mojej głowie zrodził się nowy plan. Nie miałam czasu w dzień, to wykorzystam bezsenność. 1,5 łyżki siemienia lnianego, wrząteczek, wszystko do miseczki, przykryłam spodeczkiem... Nie mogłam zmielić ziarenek bo za duży hałas, więc pogniotłam...tłuczkiem do mięsa :P No dobra, co dalej...?
Co by tu...O o! Fiuuuu no nogi to by już się przydało ogolić. Ale jak? Depilator warczy jak stary traktor, obudzę ich... JEST! 3/4 tubki kremu do depilacji Ziaja.... tylko jak go rozmnożyć? Kupiłam bo nowość na rynku była. Nie mam szczupłych nóg, żeby pokrył całość :P:P No nic... resztę dogolę maszynką. Kuźwa, tylko czy jest w tym domu jakaś jednorazówka?? Mam, kochany Mężuś przecież zawsze ma zapas :P Nałożyłam krem (hurra wystarczyło na nogi!) i poszłam zajrzeć do mojej mikstury. Wiecie co? Jak mnie nogi piec zaczęły to myślałam, że mi te włosy ze skórą się palą!! Koszmar!!Biegiem do łazienki...cholerny krem... pisze, że niby 10 minut a jeszcze tyle nie ma. K.... to ma być krem do skóry wrażliwej? No to ja dziękuję bardzo za zwyklejszy produkt.Trudno! Wpadłam pod prysznic i tak się skupiłam na zdrapywaniu tego kremu, że musiałam umyć głowę bo włosy mi się pomoczyły (a myć głowy nie planowałam)...
I siedzę teraz jak ta sierota z mokrymi włosami (bo przecież jak zacznę suszyć to się pół bloku obudzi) i pieką mnie nogi jak cholera!! Na dzióbie mam gazę namoczoną miksturą z siemienia lnianego i tylko dwa otworki na oczy wycięte. Piszę, żeby nie siedzieć bezproduktywnie. Żeby tylko Franio nie zapłakał, bo jak będę musiała tak do niego pójść to pomyśli, że go potwór rodem ze Scooby Doo nawiedził :)
Zastanawiacie się po co to siemię mię na buzię?? Niestety Bozia nie obdarowała mnie ani nienaganną figurą, ani ładnymi włosami, a na dodatek podarowała mi bardzo brzydką cerę. Moja buzia rzadko kiedy jest idealna :( Tak, wiem - za to jestem piękna w środku :P:P Siemię lniane jest prawdziwym, sprawdzonym przeze mnie cudem. Bogate w witaminy, doskonale nawilżające. Ma też właściwości kojące, przyspieszające gojenie się ran. Cudowne jest też to, ze nie trzeba go długo przygotowywać a im mniej czynności się przy nim wykonuje, tym lepiej. Ziarna lnu zawierają wspaniały olej - to on właśnie doskonale nawilża skórę. Kiedy zalejecie je wrzątkiem i odstawicie do momentu aż trochę taki wywar ostygnie, zauważycie, że woda z ziarenkami jest oleista, śliska. Czasami też siemię troszkę dłużej gotuję, żeby zrobiła się papka. Wystarczy wtedy namoczyć wacik i przetrzeć twarz kilka razy. Ja robię właśnie tak, że albo przemywam wacikiem 3,4 razy w odstępach czasowych, żeby wszystko ładnie się wchłonęło, albo namaczam gazę i taką z ziarenkami i wodą trzymam na buzi... tyle ile wytrzymam, 15 minut, pół godzinki :) Efekt jest, zapewniam Was, buzia natychmiast staje się gładsza, bardziej napięta i czuję się przynajmniej odrobinę ładniejsza niż te 30 minut temu :P:P
Ale spać to mi się dalej nie chce... :(
O! Muszę koniecznie wypróbować :)
OdpowiedzUsuńZachęcam. U mnie naprawdę siemię lniane doskonale zadziałało na buzi wczoraj.
UsuńMama zamiast spać, to energia ją rozpiera po nocach:)
OdpowiedzUsuńAle w sumie kiedy MY MAMUSIE mamy czas zadbać o siebie? Najczęściej dopiero wtedy, kiedy smyki śpią;)
Kurczę, wolałabym jednak spać. Później w ciągu dnia jestem nie do życia :(
Usuń