O tym, że Franek jest chory dowiedziałam się 13 sierpnia 2012 roku. Zanim jednak odkryto co się dzieje z moim dzieckiem, cukrzyca typu 1 okropnie dała Mu popalić. Franuś zawsze był niejadkiem, chorowitym dzieckiem. Miał swoje napady złości i płaczu, którym wybuchał w najmniej oczekiwanym momencie...
Wyniki badań, które wykonywaliśmy regularnie miał jednak wszystkie w porządku. Teraz już wiem... że to wszystko było wczesnym objawem choroby... Skąd to wiem?? Po prostu... teraz moje dziecko takie nie jest.
Co mnie zaniepokoiło??
Typowe objawy cukrzycy (choć wtedy nie wiedziałam, że to one!):
- chudnięcie... wręcz wychudzenie... miał 2 latka i ważył 9,5kg!
- ogromne pragnienie - pił dużo w dzień i w nocy, przesikiwał pampersy, podkłady i wszystko co było możliwe; to takie pragnienie, którego nie można się pozbyć...
- dziwny zapach... wiem, to dziwne, ale naprawdę w pewnym momencie moje dziecko specyficznie zaczęło pachnieć; Teraz wiem, że ten dziwny zapach to był aceton - kwas, który powstawał w wyniku spalania się białka w organizmie Franka
- momenty osłabienia, przysypiania lub nadmiernego pobudzenia - bardzo nieprzewidywalne
- wymioty - efekt zakwaszenia organizmu acetonem i wysokiego cukru
- wymioty - efekt zakwaszenia organizmu acetonem i wysokiego cukru
Na tydzień przed przyjazdem do szpitala obudził nas straszny, pełen żalu płacz... Wzięłam na ręce Frania, żeby go przytulić ... Wymiotował...całą noc, a ja nie wiedziałam dlaczego, co się dzieje?! Przecież pił tylko mleko na kolację... Chcecie wiedzieć jak wyglądał na tydzień przez diagnozą?? Patrzcie jaki chudziak :( (ostatnie zdjęcie zrobiłam równo rok później, prawda, że widać różnicę?)
Tylko i wyłącznie mój upór doprowadził do tego, że lekarz po 3 miesiącach zlecił ponowne badania krwi. Jeszcze nie zdążyliśmy dojechać do domu... Franio słabł... odpływał, nie miał siły chodzić... I nagle telefon od lekarza: "Pakuj dziecko i jedź do szpitala - Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka... Już! Natychmiast! Tam już na Was czekają...". Padło hasło CUKRZYCA TYPU 1, ale chyba to do mnie nie dotarło... nie wiedziałam co to takiego, ale intuicja nie podpowiadała mi niczego dobrego...
W szpitalu potwierdzono mi, że moje Dziecko ją ma - cukrzyca typu 1. I wiecie jakie było moje pierwsze pytanie?? "Kiedy On wyzdrowieje?". Minę lekarza będę pamiętała chyba przez całe życie... Powiedziała mi wszystko, bez słów. Chyba tyle na początek... tak żebyście wiedzieli jak to się zaczęło :)
I niestety trwa nadal... Tylko diagnoza z cukrzycy typu 1 zmieniła się na cukrzycę niesklasyfikowaną. Oznacza to dla nas tyle, że lekarze po zrobieniu dokładnych badań nie potrafią postawić ostatecznej diagnozy, szukają i eksperymentują, konsultują się z innymi mądrymi głowami. A my trwamy w zawieszeniu.
Właśnie dzisiaj byłam w szpitalu po raz kolejny... dostałam nowe leki... może pomogą... może nie...
Ale mam tak wielką nadzieję i chciejstwo na to, żeby zadziałały, że tym razem nie może być inaczej!! Jeszcze troszkę i się o wszystkim przekonamy! Trzymajcie kciuki :)
Wyobrażam sobie że brak diagnozy z jednej strony nie pozwala do końca oswoić choroby ale a drugiej daje nadzieję, że może gdzieś jest jakiś specyfik, sposób postepowania który poprawi sytuacje. Trzymam kciuki za to drugie!
OdpowiedzUsuńno właśnie :) dlatego testujemy, sprawdzamy, ale jak na razie nic nie zadziałało :( Wierzę jednak, że w końcu nam się uda "wymknąć" jakoś chorobie!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń